niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdzial 9 cz. 2


---Sydney---
Zaczynałam odzyskiwać świadomość. Na początku nie mogłam otworzyć oczu ani zorientować się, gdzie jestem. Wciąż pozostawałam na wpół nieprzytomna, ale poczułam straszliwy ból głowy. Minęło kilka minut nim się całkiem obudziłam. Nogi miałam związane razem, a ręce skrępowane za plecami. Byłam zamknięta w bagażniku jadącego samochodu. W bagażniku... Przecież ja mam klaustrofobie!!! Przerażona wcale nie mniej niż gdyby mi ktoś rzucił mi garść pająków na głowę, zaczęłam się rzucać, kopać i krzyczeć.
-Uspokój się- dobiegł męski głos (na100% nie był to ten chłopak, z którym gadałam) gdzieś z przodu samochodu, najpewniej od kierowcy- bo będę musiał ci przywalić jeszcze raz!- znieruchomiałam i zamknęłam oczy st
arając się zapomnieć o tym, gdzie jestem. A on chwilę milczał, po czym spytał drwiącym tonem:- Sophie, tak?
-Nie- warknęłam.- Sydney. Sydney Fox.
-Aaa, to ty- chociaż go nie widziałam po jego glosie słyszałam, że jest rozbawiony.- Też mi wystarczysz.
-Czego chcesz? Pieniędzy??
 -Ha! A niby czego? Jakbym chciał towarzystwa, nie musiałbym jechać kilkaset kilometrów.
-Ile?
- Masz nieźle zarabiających rodziców.Myślę, że... sześć milionów funtów wystarczy.
Przeliczyłam szybko w myślach, po czym krzyknęłam:
- Dziesięć milionów dolarów?! To lepiej od razu mnie zastrzel, bo ani moi rodzice, ani Sophie nie mają takich pieniędzy.
Zaśmiał się.
-Zobaczymy, Sid. Zobaczymy...
---Niall---
Bylo juz po polnocy, a Sydney nie dawala znaku zycia. Siedzielismy we troje -ja, Sophie i Harry- w stadninie. Kazde z nas kurczowo sciskalo swoj telefon.
-Dosc tego!- krzyknalem rozdrazniony.- Mamy tu czekac na... na co wlasciwie? Az nam ktos przysle pod drzwi jej glowe? Nie wiem jak wy, ale ja ide jej poszukac.
-Czego chcesz szukac?- spytal Harry.- Igly w stogu siana? Przeszukanie samego Londynu (jesli sie rozdzielimy) moze nam zajac wiele godzin. A jaka masz gwarancje, ze ktos - jesli to jest porwanie- nie wywiozl jej z miasta?
-Wedlug tego, co mowila Sophie, Sid pojechala konno. Kon nie moze rozplynac sie w powietrzu.
-Masz racje- powiedziala Sophie- ale jest cos, co znacznie ulatwi nam  poszukiwania- unioslem brew pytajaco.- O ile pamietam Vervada ma, tak samo jak Winter,wszczepionego GPS-a. To sa drogie konie, a takie rzeczy sie przydaja podczas kradziezy. Nigdy z tego nie korzystalysmy,ale mam takiego pilota do namierzenia go - pogrzebala w szafce i wyjela z niej prostokatne urzadzenie wielkosci dloni. Przyjrzala mu sie poczym powiedziala:- Ooo, jest. Nie rusza sie z miejsca. Ze wspolrzednych wynika,ze to jest gdzies w centrum Londynu. Chyba kolo sklepu, w ktorym Sid miala zrobic zakupy.
-No to idziemy?- spytalem.
-Niall- Harry usiadl na sofie (caly czas bylismy tacy zdenerwowani, ze nie moglismy usiedziec)- nie zrozum mnie zle, ale ktos powinien zostac, na wypadek, gdyby Sydney wrocila...
-Wiec zostan- wtracila Sophie- ale ja nie...
-Sophie! Badz realistka. Sydney ma bogatych rodzicow i przyjazni sie z toba, ale nie odgrywa zadnej roli politycznej w Wielkiej Brytanii. Ty jestes w kolejce do tronu.
- Na siudmym miejscu.
-Ale jednak. Jesli Sid porwali, to ty tez mozesz miec klopoty. Zostan. A ja ci dotrzymam towarzystwa.
-Jasne!- krzyknalem i wybieglem z domu.
Wiedzialem, ze tak czy inaczej oni zdecyduja sie zostac, a ja tylko tracilem czas. Nigdy nie bieglem tak jak wtedy. Cala droge liczaca ponad 10 kilometrow przebieglem sprintem. Zajelo mi to niewiele wiecej niz 20 minut. Na miejscu nie moglem zlapac oddechu. Dopiero po dluzszej chwili udalo mi sie pozbierac. Zobaczylem Vervade. Klacz przywiazana pod sklepem spozywczym byla kompletnie przzerazona. Kladla uszy po sobie, probowala stawac deba, ale Sydney wodze przywiazala na wysokosci chrap klaczy, uniemozliwiajac jej nadmierne unoszenie glowy. Z tego samego powodu nie mogla sie tez polozyc. Na poczatku poczulem zlosc. Sid tak potraktowala swojego konia. Przywiazala go glodnego,spragnionego, wykonczonego, na krotkiej wodzy... Ale zaraz przypomnialem sobie powage sytuacji. Przeciez ona myslala, ze zaraz wroci. Gdy sie zblizylem klacz zaczela wariowac, ale musiala mnie poznac, bo blyskawicznie zlagodniala. Sid zdazyla zrobic juz zakupy , pomyslalem widzac torbe przywiazana do leku. Odwiazalem Verve, a ona wyrwala mi sie i podbiegla do kraweznika. Myslalem, ze ucieknie, ale tam sie zatrzymala grzebiac nosem w trawie.
-Co tam masz, Ver?- spytalem, przeszukujac trawe.
Wyciagnalem... telefon. Na 100% nalezal on do Sydney, ale jakim cudem tu sie znalazl? Sid mogla go zgubic, okay, ale w dzisiejszych czasach to naprawde niezwykle, ze przez tyle godzin nie znalazl sie nikt, komu przydalaby sie komorka za 500 funtow.
Odblokowalem telefon. 20 polaczen nieodebranych. 10 od Sophie, 10 ode mnie. Wtedy telefon zaczal dzwonic. Numer zastrzezony. Instynktownie odebralem.
~Przekaz swoim przyjaciolom- uslyszalem w sluchawce- zedo konca tygodnia macie uzbierac szesc milionow funtow jesli chcecie  jeszcze kiedys zobaczyc kolezanke.
-Kim jestes?- spytalem zszokowany.
~Kims, kto moze odebrac zycie pewnej dziewietnastolatce rownie latwo, jak zdeptac mrowke. I nie probujcie wzywac policji, bo wiecej jej nie zobaczycie. Jestesmy lepiej przygotowani niz ci sie zdaje.
Mezczyzna po drugiej stronie zasmial sie.
-Ale... dajmi z nia porozmawiac... Skad mamy wziac tyle kasy...!
~Wymysl cos. Za tydzien powiem wam, jak macie przekazac pieniadze.
Rozlaczyl sie.
A tak w ogole skad on wiedzial, ze trzymam telefon Sid w rece. Czyzby ktos mnie sledzil? Rozejrzalem sie. Dookola oprocz mnie i Vervady nie bylo zywej duszy. Wtedy moja uwage przykula kamerka na sklepie spozywczym. Wydawalo mi sie, ze wczesniej byla skirowana bardziej wbok, a teraz jej obiektyw ,,patrzyl" wprost na mnie. I na moich oczach kamerka sie przechylila. Podlaczyli sie do monitoringu!
Naprawde sa dobrze przygotowani, pomyslalem.
--------------------
Teraz akcja sie troche rozwinela. (; Mysle, ze scena porwania zajmie mi jeszcze ze dwie czesci (moje 2 czesci. Razem z Sophie.N bedzie trzy: moja, Sophie, moja), ale trudno na razie to ustalic. Zalezy czy bede miala jakies pomysly na wieksze rozwiniecie. (:
Do konca wakacji zdazymy wstawic jeszcze najwyzej ze 4-5 notek, potem kazda z nas bedzie wstawiala najwyzej jedna notke tygodniowo, poniewaz czeka nas duzo nauki w gimnazjum: 3 klasie {ja} i 2 {Sophie}.
W imieniu nas obu dziekuje za komentarze i, nieco zmalala ale wciaz duza, liczbe dziennych wejsc. ;-*

2 komentarze:

  1. Boskii . A wy w gimnazjum uu , ja dopiero w 6 . xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny i straszny rozdział, akcja się rozkręca, już nie mogę się doczekać nexta. Hahaha, to Sophie jest w moim wieku, a Ty jesteś rok starsza ; ) Fajnie wiedzieć x D
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń