Nie wiem, kiedy zasnęłam, a przede wszystkim czy zrobiłam to sama z siebie, czy on czymś mnie uśpił. Wciąż byłam związana, ale już nie siedziałam w bagażniku. Leżałam na podłodze w jakiejś piwnicy. Jakoś straciłam ochotę do walki. Do czego mam wrócić? Rodzice zostawili mnie (co prawda na moją prośbę, ale przecież nie musieli jechać do Stanów), Niall mi nie ufa, nawet nie powiedział mi, kim jest w rzeczywistości... Ale tyle pozostało niewyjaśnionych rzeczy między nami. Zaczęłam żałować, że wtedy go wygoniłam. Muszę stąd uciec. Nie mam wyjścia. W innym razie już nigdy nie zobaczę przyjaciół ani rodziców, ani koni...
Ciekawe, co by w takiej sytuacji zrobiła moja serialowa imienniczka*, pomyślałam.
Najpierw musiałam się rozwiązać... Ale jak? Stawałam na głowie, żeby się oswobodzić. I to dosłownie... Starałam się obracać w różne strony, próbując wyswobodzić ręce. W końcu leżałam z nogami w górze ruszając nadgarstkami, ale więzy ani myślały ustąpić. Ostatecznie ustąpiłam, kładąc się na wznak i dysząc ciężko.
-Myśl, Sid, myśl- powiedziałam sama do siebie.
Ziewnęłam i poczułam się bardzo zmęczona. Za oknem (a raczej okienkiem wielkości 30X15cm umieszczone przy suficie) było całkiem ciemno. Czułam, że minął już drugi dzień (tzn. ponad dobę) odkąd zostałam porwana. Chciałabym wrócić do domu i wreszcie spokojnie zasnąć. Na Kanarach ciągle myślałam o Niallu, a teraz dla odmiany, będę myślałam jak ujść stąd żywcem? Ułożyłam się wygodnie (jeśli można tak nazwać leżenie, na zimnej, twardej podłodze) i zasnęłam.
---10 godzin póżniej---
Powoli się budząc miałam nadzieję, że Sophie rzuci we mnie poduszką, żeby mnie obudzić, a gdy otworzę oczy znów będę w ciepłym łóżku w naszej willi pod Londynem. Niestety. To tylko mrzonka, za to zimna podłoga i krępujące mnie sznury były prawdziwe. Obok mnie leżała taca z jedzeniem. Udko z kurczaka i trochę ziemniaków. Bez widelca... Wiedzieli, co robią. Jestem związana, więc i tak nie mogłabym jeść widelcem, który za to mógłby pomóc mi się oswobodzić. Ogromny głód kazał mi to zjeść, a potem postanowiłam działać. Przecież nie mogę ciągle spać, myśląc, że nagle pojawi się książę na białym koniu i wyciągnie mnie stąd. Rozejrzałam się po piwnicy w poszukiwaniu czegoś, co może przeciąć sznur. I znalazłam. Na przeciwległej ścianie wisiał hak. Prawie tak duży jak ja. Podeszłam... podczołgałam się do niego. Położyłam na nim ręce tak, by sznur znalazł się na zaostrzonej końcówce haka. Potarłam sznurem o ostrze aż ten pękł. Szybko rozwiązałam nogi. Częściowo byłam wolna, ale... jak wydostać się na zewnątrz? Wtedy przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł. Ukryłam pozostałości więzów z rąk pod schodami, a nogi związałam lekko, siadłam na swoim starym miejscu, ręce schowałam za plecami. Potem musiałam już tylko czekać aż ktoś do mnie przyjdzie.
Minęła niemal godzina, ale się doczekałam. Przyszedł ten sam facet, który mnie tu przywiózł. Poznałam go po głosie, gdy powiedział:
-Wciąż obserwuję twoich przyjaciół, a oni nadal nie mają pieniędzy. Zresztą może sami to sprawdźmy- wyciągnął telefon, wybrał jakiś numer i wziął na głośnik.- Tik-tak- powiedział.- Zegar tyka, a wy, z tego co wiem, wciąż nie macie kasy.
~Ale będziemy mieć~ usłyszałam głos Sophie.~ Daj nam trochę czasu!
-Dałem. Za pięć dni Sid do was wróci. Od was tylko zależy czy cała, czy w kawałkach.
Zadrżałam.
~Jaką mam pewność, że ona jeszcze żyje?! Daj ją do telefonu.
Zbir przystawił mi telefon do głowy i powiedział:
-Przywitaj się z przyjaciółeczką.
~Sid?
-Sophie? Nie ważcie się im płacić! Ja...
-Koniec tej rozmowy. Czekajcie aż się odezwę.
Rozłączył się i wyłączył telefon.
-I to by było na tyle- powiedział.- To na wypadek, gdyby przyszło im do głowy mnie namierzyć. A ty nie podskakuj, młoda, bo powiedziałem im, że jeśli zapłacą dostaną cię żywą, a mówienie nic nie kosztuje...
Odwrócił się idąc w stronę schodów. Szybko zdjęłam sznury z nóg i skoczyłam na faceta. Próbowałam go powalić, ale był dla mnie zbyt silny. rzucił mnie w róg piwnicy i, kładąc mi ręce na ramionach przycisnął do ściany tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-A więc tak chcesz się bawić?- wycedził przez zęby , z tą samą drwiącą nutą, z którą zawsze do mnie mówił.- A co ty na to, żebym najpierw cię przeleciał, a potem zastrzelił?
Nie mogłam się wyszarpnąć i uciec w bok, bo i z lewej, i z prawej były ściany. Byłoby ze mną krucho, gdybym nic wtedy nie wymyśliła. Ale miałam pomysł. Kopnęłam go z całej kolanem w czułe miejsce (stopą mogłabym mocniej, ale nie sięgałam), a potem, gdy mnie puścił, przebiegłam mu między nogami, biegnąc po schodach do drzwi.
Gangster wyjął z za pasa niewielki karabin i strzelił kilka razy do mnie. Miałam mnóstwo szczęścia w nieszczęściu, że większość pocisków odbiło się od poręczy. Niestety jeden trafił mnie w lewe ramię... Krzyknęłam. Przycisnęłam prawą dłoń do tego miejsca. Wybiegłam na zewnątrz. Zauważyłam, że na posesji oprócz pięknego, dwupiętrowego domu jest jeszcze garaż i ogrodzony teren, na którym były puszczone dwa psy - rottweiler i doberman. W chwili, gdy wyszłam z domu brama tego wybiegu (najpewniej działająca na pilota) otworzyła się i dwaj czworonożni zabójcy ruszyli biegiem na mnie.
Podbiegłam do ogrodzenia. Miałam zamiar się na nie wspiąć, rana by mi w tym nie przeszkodziła. Już chciałam podciągnąć się na nim, kiedy nagle usłyszałam ciche bzyczenie.
To nie pszczoły, to... ogrodzenie!, uświadomiłam sobie przerażona, Jest pod napięciem.
Z intensywności dźwięku mogłam stwierdzić, że to może być nawet kilkaset voltów.
Potem usłyszałam warczenie psów, które stały, obnażając kły, rzut kamieniem ode mnie, w takim odstępie od siebie, bym nie próbowała uciec na bok.
Moje obecne położenie? Gdzieś z dala od domu między ogrodzeniem, które zabije mnie po jednym dotknięciu go, a dwoma wściekłymi psami i bardzo wkurzonym facetem z bronią. Jestem zgubiona!!!
* Mowa tu o Sydney Fox (Tia Carerre) z serialu ,,Łowcy skarbów"
----------------To by było na tyle tej notki. (: Niedługo to skończę. ;) A tu mam trochę nieudolnie zrobioną w paintcie mapkę posesji gangstera. Zbyt przejrzysta to ona nie jest, ale przynajmniej dzięki niej nie muszę wszystkiego opisywać słowami.
Adrenalina podskoczyła! Pełen napięcia rozdział! Już nie mogę doczekać się, by dowiedzieć się co bd dalej!
OdpowiedzUsuńhttp://from-hatred-to-love.blogspot.com/
Fajny, tak jak ktoś nade mną już napisał 'Adrenalina podskoczyła!' Prawda, serio podskoczyła! :)
OdpowiedzUsuńNA MOIM BLOGU: http://boundary-forest-mystery.blogspot.com/ POJAWIŁ SIĘ NOWY, TRZECI ROZDZIAŁ. ZAPRASZAM DO CZYTANIA I POZOSTAWIANIA OPINII W KOMENTARZACH :)
Matko, zrobiło się naprawdę groźnie. Jaka ty jesteś dokładna, mapkę domu nawet zrobiłaś. Nie no, wielki, ogromniasty szacun ; ) Rozdział jak zwykle boski, czekam z niecierpliwością na rozwój wypadków x D
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com- zapraszam, dzisiaj nowa notka ; )