wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 1 cz.2

---Sydney---
Postawiłam herbatę na na niskim, szklanym stoliku. Uśmiechnęłam się do gościa, odpowiedział tym samym, ale potem spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Przyznaj się- rzucił w żartach- skąd ten uśmiech? Dosypałaś mi czegoś do herbaty, zgadłem?
-Oczywiście- zachichotałam.-Zawsze jak chcę kogoś zatrzymać tutaj na dłużej, to dosypuje mu do picia...-zawiesiłam głos dla lepszego efektu, po czym dodałam dramatycznym głosem- KARMĘ DLA RYBEK.
Oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
-Dlaczego akurat karmę?- spytał, gdy śmiech trochę ustąpił.
-Koło stajni jest niewielkie oczko wodne- wyjaśniłam, starając się opanować.- W szafce w kuchni trzymamy karmę dla naszych  ryb. Ona ma taki dziwny kształt... Białe kryształki... Trzymamy ją w torebce foliowej jak cukier. Kilka tygodni temu  Sophie zaproponowała, że zrobi mi herbaty, sama miała jeszcze sok. I mi ja ,,posłodziła'', myląc torebki. I wierz mi, nie wiem co to była  za karma, ale ja przez tydzień nie opuszczałam łazienki.
Niall zgiął się wpół  ze śmiechu, a ja spojrzałam na niego z udawaną urazą. W końcu złapałam to, co miałam pod ręką, małą, ozdobną poduszkę, i rzuciłam w niego. Zrobił unik i poduszka przeleciała przez cały pokój dolatując do drzwi, przez które do domu weszła Sophie. Moja przyjaciółka nie zdążyła się schylić i dostała w twarz.
-Och- wstałam i podeszłam do niej.- Jesteś wreszcie.
Spojrzała na Nialla i uśmiechnęła się. On stanął obok mnie.
-Sophie, to mój nowy znajomy Niall- przedstawiłam ich sobie.- Niall, to moja przyjaciółka Sophie.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. W końcu Niall spojrzał na zegarek.
-Przestało padać, a jest już dosyć późno- oznajmił.- Muszę już iść. Miło było cię poznać, Sid, i ciebie, Sophie.
-Wpadnij jeszcze kiedyś- powiedziałam odprowadzając go do furtki, którą wychodzi się ze stadniny.- Następnym razem poznam cię z moją drugą przyjaciółką - karą klaczą Vervadą.
Jestem pewien, że jeszcze się spotkamy, Sid. Następnym razem mogę wziąć ze sobą moich czterech kumpli
-Na pewno będzie przyjemnie. No i masz pretekst do powrotu. Musisz oddać mi moje ubranie. Teraz je weź, twoje jeszcze nie wyschło.
Wróciłam do domu i spojrzałam na Sophie.
-Spacer był miły?- spytałam z rozbawieniem.
-Oczywiście- odparła Sophie.
-Nie wątpię. W końcu masz na sobie męską bluzę. Musiało być naprawdę miło...
-Tak? O ile pamiętam to ty byłaś zamknięta w domu sam na sam z tym przystojnym, miłym i sympatycznym chłopcem,  do tego ubranym w twoje ciuchy. Jest tyle możliwości. A ten tekst: ,,Na pewno będzie przyjemnie"?- próbowała mnie przedrzeźniać.
Na to nie znalazłam żadnej riposty, więc, tak jak w przypadku  Nialla złapałam poduszkę w obie ręce i, nie wypuszczając jej z rąk, uderzyłam Sophie w twarz. Ona szybko wzięła drugą i mi oddała. Urządziłyśmy sobie szaloną bitwę na poduszki. Pierze latały po całym pokoju, a mnie nie obchodziło, kto posprząta ten bałagan, tą wielką demolkę. Chciałam się po prostu wyszaleć!


3 komentarze:

  1. Hahaha! Karmę dla rybek! Nie mogę! Boski rozdział!!!

    http://from-hatred-to-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Karma dla rybek musi być pyszna! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Karma, hahah xD Nie lubię 1d, ale kocham czytać wasze opowiadania.

    Czy to nie dziwne, że Sid lubi 1d, a nie poznała jednego z członków?

    OdpowiedzUsuń