---Sydney---
Siadłam w siodle z przodu a Niall za mną. Chociaż nie umiał jeździc, juz po chwili galopowalismy razem. Objął mnie w pasie, czułam na karku jego ciepły oddech. W centrum Londynu pośród ludzi i samochodów musieliśmy zwolnic do stępa, ale i tak było wspaniale. Siedzielismy w milczeniu jedynie cieszac sie swoim towarzystwem. Po chwili wszystkie dźwięki wydawały mi sie całością. Tetent kopyt Vervady, oddech Nialla, bicie mojego serca, gdy chłopak był przy mnie. Raz, dwa, trzy, cztery... Raz, dwa, trzy, cztery... liczyłam w myślach. Miałam ochotę sie odezwać, ale wydawało mi się, że to tylko sen, a gdy coś powiem Niall, Vervada i Londyn znikną, a ja obudzę się w moim starym amerykańskim domu całkiem sama.
---Niall---
Chwilo, trwaj wiecznie!, myśl kilka razy na sekundę. Oficjalnie nie jesteśmy parą, być może nigdy nie będziemy, ale czuję do tej dziewczyny coś niezwykłego. Ona nie jest taka jak TAMTE, z którymi miałem okazje chodzić. Sydney kojarzy mi sie ze wszystkimi możliwymi zaletami dziewczyny. Jest piekna, madra, skromna, mila, po prostu idealna. Widać, że jest nieśmiała. Caly czas milczy. Może powinienem ja trochę ośmielić.
-Zatrzymaj klacz, Sid- powiedziałem.- Niech Vervada odpocznie od niesienia nas na grzbiecie. Dalej możemy isc pieszo.
---Sydney---
-Oczywiście- odparłam.
Niall zsiadł pierwszy z klaczy. Nie mogłabym przełożyć nogi nad jej grzbietem z nim siedzącym za mna, a poza tym chłopak powiedział, ze pomoże mi zejść. Ha! Jakbym robiła to pierwszy raz w życiu. Ale zgodziłam sie, chociaż... Wpadłam na lepszy pomysł. Kiedy obie nogi Nialla znalazły sie na ziemi, rzuciłam sie z siodła.Tzn. przechyliłam sie na tyle, ze zawisłam z boku siodła, trzymajac się ręką za przedni lek, a nogi miałam w strzemionach. Było to dość ryzykowne, bo ręka ześlizgiwała się z leku i bez pomocy naprawdę spadnę, ale musiałam go sprawdzić.
-Ach, spadam!- krzyknęłam.
Niall zareagował błyskawicznie. Jedna ręką przytrzymał mi uda, a drugą kark.Delikatnie zdjął mnie z siodła. Chociaż byłam już bezpieczna, on wciaz trzymał mnie w ramionach w takiej pozycji, w jakiej pan młody przenosi pannę młoda przez próg. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Gdybym teraz oświadczył ci się, zgodziłabyś się?-spytał.
Widziałam w jego oczach żartobliwą iskierkę, jednak oczekiwał poważnej odpowiedzi. Tak sie zmienił odkąd sie poznaliśmy. A wydawałoby się, że ledwie wczoraj przemokniety do suchej nitki chłopak błagalnie spytał, czy może się u mnie schronić przed deszczem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przecież to było zaledwie wczoraj!
-Za pięć lat może tak- odpowiedziałam.- Teraz rodzice by mnie wydziedziczyli. Masz szczęście, ze nie ma ich teraz w Anglii. Ojciec skutecznie odstraszał wszystkich moich kolegów wypytujac ich o wszystko, łącznie z kolorem majtek, ktore nosza, a mama... dla niej na zawsze mogłabym zostac ta małą Sid.
-Rozumiem- delikatnie postawił mnie na ziemi.- Mogę czekac ile bedzie trzeba.
-Czy pytanie o zareczyny ma być prośbą o chodzenie?
-Może- powiedział i wziął mnie za rękę.- Chodźmy, bo nam pizze zjedzą.
---Godzinę później---
---Niall---
Zbliża sie pora obiadowa, ale ja nie jestem głodny. Do domu też mi sie nie śpieszy. Odprowadzę Sydney do domu. Myślę że nie będzie miała nic przeciwko. Zapytam ją...
---Sydney---
Oczywiście, że chce, zeby pojechał ze mną. Podsadził mnie do siodła, a potem usiadł za mna. Ruszyliśmy najpierw stępa, a potem galopem w drogę powrotną.
Na podwórku szybko oporządziłam Vervade. Niall mi pomógł. Gdy klacz stanęła w boksie, poszliśmy do domu. Zdążyłam otworzyć drzwi, a z salonu dobiegły mnie śmiechy i piski. Weszłam do salonu i zobaczyłam moją przyjaciółkę leżącą pod jakims chłopakiem. Wydawało mi się że już go gdzieś widziałam.
-Co tu..Sophie?- spytałam lekko wstrząśnięta.
-Harry?- usłyszałam z boku głos Nialla.
Oni sie znają?
-Zaraz ci to, Sid, wytłumaczę...- powiedziała Sophie.
-Śmiało- oznajmiłam.- Wytłumacz.
Szupeer . Uwielbiam wasze opowiadaniia . xd
OdpowiedzUsuńHAH ŚWIETNY! czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga :DD
+ dodaję do polecanych blogów :))
UsuńŚwietne, po prostu świetnie ; ) Zaraz zabieram się do czytania następnego.
OdpowiedzUsuń