wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 27 cz.1

--Sophie--
Usłyszałam pukanie do drzwi.
--Spodziewasz się kogoś?-zapytałam Harry'ego wstając
-Owszem-wyszczerzył się również wstając. Podeszliśmy razem do wejścia. Harry zaczął się ubierać a ja otworzyłam.
-Soph!-usłyszałam pisk i już byłam w silnych ramionach Louisa.
-Loui! Dusisz-stęknęłam ze śmiechem. Harry dołączył do mojego śmiechu,
-No już dobrze królewno. Puszczam cię! Oh jakaś ty piękna-okręcił mnie-Czekają nas wspaniałe godziny dobrej zabawy!
-Ja lecę. Bawcie się dobrze. Pamiętaj o moich instrukcjach Lou-mrugnął do niego Harry-Do zobaczenia wieczorem skarbie-mówiąc to cmoknął mnie w usta i wybiegł z domu.
-Louis! Co wy znowu knujecie?-zapytałam
-Ależ nic! Gdzie masz szafę z sukienkami?-zapytał niewinnie. Zaprowadziłam go do mojej garderoby na suknie.
-Oooh! Ile tego jest!-zalśniły mu oczy. Zaraz zaczął przeszukiwać wieszaki z długimi sukniami wieczorowymi i balowymi. Zaczął wyjmować co piękniejsze
-O przymierz tą. I tą. Ooo i tamtą koniecznie! Jeszcze ta-i tak dalej. Później kazał mi je przymierzać. Chcąc, nie chcąc musiałam się zgodzić. Lou każdą z nich dokładnie oceniał i po kolei mówił, że to nie ,,TO" o co mu chodzi. Wreszcie przymierzyłam jedną z ostatnich. Wyszłam z przebieralni. Lou otworzył usta, wstał i okręcił mnie.
-Idealna! O to chodziło. Do twarzy ci w błękicie-powiedział zadowolony. (ta sukienka na zdjęciu. Wymażcie sobie tę modelkę w wyobraźni i wstawcie Sophie)
-Mogę iść do lustra?-zapytałam
-Nie! Zdejm ją i jazda pod prysznic. Umyj się cała włącznie z włosami. Później ubierz pasującą bieliznę i wyjdź do stylistki, która cię umaluje i ułoży włosy. Ja w tym czasie dobiorę ci dodatki, buty i płaszczyk. Dopiero potym wszystkim będziesz gotowa i zobaczysz jak wyglądasz-Powiedział-Za dwie i pół godziny wraca Harry a ty musisz być gotowa. No już ruchy!
--Dwie godziny później--
Stałam przed lustrem nie wierząc w to co widzę. No no, Louis się zna na rzeczy. A stylistka pomalowała mi paznokcie u rąk i stóp, nałożyła róż na policzki i połyskliwy cień na powieki, podkreśliła oczy kredką oraz dodała na usta jasnoróżową pomadkę. Włosy rozczesała i pozostawiła rozpuszczone. Louis dodał do tego białe szpilki i torebkę-portfel do zestawu. Z biżuterii wybrał mi diamentowe kolczyki mały wąski diadem i bransoletkę.
-Wyglądasz pięknie-stwierdził Louis-Jeszcze piękniej niż zwykle. Może by tak ,,Dziękuję ci Lou. Jesteś najwspanialszym stylistą na ziemi!"
-Dziękuję Lou-cmoknęłam go w policzek śmiejąc się.
-Harry padnie jak cię zobaczy-mrugnął
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Szybko ubieraj się! Podał mi błękitny szal i granatowy elegancki płaszczyk. Dostałam jeszcze skórzane białe rękawiczki i mogłam wyjść przed dom. Czekał tam elegancko ubrany Harry. Podał mi wspaniały bukiet białych róż całując mnie w dłoń na przywitanie.
-Witam piękną panią. Gotowa?-zapytał szarmancko
-Oczywiście-odparłam. Lou zabrał ode mnie kwiaty. Dobrze wszystko zaplanowali. Louis odsunął się z drogi. Harry podał mi ramię. Ruszyliśmy w stronę podjazdu. Czekała tam czarna limuzyna z szoferem . Harry otworzył przede mną drzwi a następnie wsiadł z drugiej strony.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam
-A jak myślisz królewno? Oczywiście na bal-uśmiechnął się do mnie łapiąc za dłoń.
---Na miejscu---
Weszliśmy do ogromnego budynku. Najwidoczniej jakiegoś zameczku. Przy wejściu stał recepcjonista.
-Witam państwa. Jakie nazwiska?
-Dobry wieczór. Styles i Colins-odparł Harry.  Recepcjonista odznaczył nas na liście.
-Zapraszam państwa do przebieralni-powiedział życzliwie skłaniając się lekko.
Przeszliśmy do wskazanego pomieszczenia. Harry pomógł mi zdjąć płaszcz.
-Wyglądasz wspaniale-powiedział dokładnie mi się przyglądając. Zarumieniłam się pod wpływem jego spojrzenia. Po chwili on również zdjął okrycie.
-Powiem ci, że tobie też niczego nie brakuje-odparłam przyglądając się mu.
-Chodźmy więc!-powiedział podając mi ramie. Weszliśmy do sali bankietowej. Kelner zaprowadził mas na miejsca. Było to duże przyjęcie.
-Poznajesz ich?-zapytał.
-Ależ.. To rodzina królewska! I różne ważne osobistości i ich rodziny.Dlaczego mi nie mówili o tym balu?-zdziwiłam się
-Poprosiłem ich o to. Zorganizowałem ten bal dla ciebie razem z twoją ciotką królową. Za cztery dni masz urodziny. Zapomniałaś, że to już listopad? To takie oficjalne przyjęcie. Zgadnij kto się pojawił-powiedział. Przed nami stanęli moi rodzice.
-Mamo Tato!-powiedziałam zaskoczona. Przytulili mnie.
-Nie co dzień masz urodziny córeczko. Musieliśmy przyjechać-powiedział ojciec.
Dalej było już tylko lepiej. Tańczyliśmy z Harrym, jedliśmy i bawiliśmy się. Czułam się wspaniale. Nareszcie mogę odbiec myślami od problemów!
---Dwie godziny później---
Właśnie puścili walc węgierski. Harry pociągnął mnie do tańca. Od dawna znałam ten piękny taniec. Harry najwidoczniej też. Tańczyliśmy wśród innych par. Nagle utwór się urwał. Wszyscy wokół stanęli w miejscu. Światła przygasły. Rozglądnęłam się nikt się nie poruszał ani nic nie mówił. Stali jak zaczarowani. Zaświecony był tylko żyrandol nad nami. Zdziwiłam się. Co się stało?
-Oh-wyrwało mi się. Harry spojrzał mi w oczy i klęknął.
-Sophie Gabrielle Colins, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-zapytał otwierając czerwone pudełeczko. W środku znajdował się piękny pierścionek z białego złota z dużym brylantem. Zamroziło mnie. Wpatrywałam się w niego kompletnie zaskoczona.
-Tak-wyszeptałam-Tak-powiedziałam głośniej. Mówiło te słowa moje serce bo raczej nie rozum. Chłopak wsunął mi na palec pierścionek. Po czym wstał. Poczułam ciekło jego ust na moich. Wtedy znowu zabłysły światła. Ludzie zaczęli się ruszać. A dokładniej klaskać, ale ja już ich nie słyszałam. Teraz widziałam tylko jego. Mojego ukochanego.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha odrywając się od moich ust.
-I ja ciebie też kocham-odparłam ponownie go całując. Lecz po chwili oderwaliśmy się od siebie. Wtedy podeszli do nas moi rodzice. I jakaś pani w której rozpoznałam(ze zdjęć) mamę Harry'ego.
-Wiedzieliście o tym?-zapytałam wzruszona. Nigdy bym się tego nie spodobała. Rodzice zawsze mi powtarzali, że trzeba długo czekać ze ślubem. A z Harrym jestem dopiero kilka miesięcy.
-Tak-odparli-Widzieliśmy kiedy tu ostatnio byliśmy, że naprawdę się kochacie. W takiej sytuacji nie mamy nic przeciwko-powiedziała mama.
-Witaj skarbie! Miło mi cię wreszcie poznać-powiedziała z uśmiechem mama Harry'ego-Widzę, że mój syn dobrze trafił.
-Dziękuję pani-odparłam.
-Ależ mów mi na ty! Niedługo zostaniesz moją córką-zaśmiała się. Dołączyłam do niej mimo, że jej słowa przypomniały mi, że ślub nigdy się nie odbędzie.
-Gratulujemy wam i składamy mały prezent-powiedział tata podając mi kluczyki od samochodu-Czeka na was pod domem. A i jeszcze mały dodatek-mrugnął. Wtedy weszli do sali kelnerzy z wielkim złotym tortem. Ah! Czyli, że tak naprawdę jestem na swoim przyjęciu zaręczynowym!
---Jakąś godzinę później---
Od  ciotki dostaliśmy jeszcze sto złotych róż. Zjedliśmy wszyscy tort i bawiliśmy się dalej. Wszyscy wokół sypali gratulacjami.
-Musimy już jechać-spojrzałam na zegar. O prawie północ! Rzeczywiście późno już. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do wyjścia.
---W limuzynie---
(Piosenka pasująca do treści opowieści (; )

-Gdzie jedziemy?-zapytałam widząc, że zdecydowanie nie w stronę mojej willi.
-Niespodzianka-odparł całując mnie lekko w usta. Podjechaliśmy jeszcze kawałek.
-Muszę ci zasłonić oczy-powiedział i zawiązał mi jasnoniebieską opaskę na oczy. Pomógł mi wyjść z samochodu. Poprowadził mnie kawałek. Później zatrzymał nas i odsłonił mi oczy.
-Oh!-zawołałam widząc tą niespodziankę. Patrzyłam się na piękny dom  w starym stylu. Właśnie taki w jakim zawsze chciałam mieszkać. Nie za duży i nie za mały. Dom, który ma prawdziwy ,,klimat" a nie jakaś wstrętna nowoczesna willa. Za nim rozciągał się mały las.

-To nasz wspólny dom-szepnął obejmując mnie w pasie.
-Jest idealny!-powiedziałam zgodnie z prawdą. Weszliśmy do środka. Był już pięknie umeblowany. Wszystkie meble w starym stylu. Większość ciemno drewnianych. Ściany były pomalowane na jasne kolory. Weszliśmy do biblioteki.

Wtedy usłyszałam z torebki sygnał sms.
@Masz farta. Muszę jeszcze pozałatwiać sprawy w naszym przyszłym domu. Aktualnie tam jestem. Polska, poznań kojarzysz? Tu nikt nas nie znajdzie. Dostajesz dodatkowy miesiąc wolności. -Josh
Uśmiechnęłam się. Miesiąc i dwa tygodnie! Mam czas. Polska, poznań... A gdyby tak zabawić się w bohaterkę filmów kryminalnych? Może to coś da! Dalej Hazza pokazał mi resztę domu. Przy pokoju dziecinnym pociekły mi łzy z oczu. Nigdy nie będzie nam dane cieszyć się dzieckiem. Harry chyba wziął je za wyraz wzruszenia. Otarł je kciukiem.
-Chodźmy teraz do sypialni-powiedział. Sypialnia różniła się wyglądem od reszty domu. Jednak nadal bardzo mi się podobała
-Harry tutaj jest wspaniale. To spełnienie moich marzeń-wyznałam mu
-Na to liczyłem-odparł z uśmiechem przytulając mnie.
-A co z moimi ubraniami?-zapytałam
-Lou je dzisiaj przywiózł. Moje również. Dom jest wyposażony i gotowy do mieszkania. Dzisiaj zostało nawet przywiezione jedzenie-odparł
-A co by było gdybym się nie zgodziła na ślub?-zapytałam ze śmiechem
-Nie było takiej opcji-odparł
-Dziękuję-powiedziałam miękko.
--Godzinę później--
Wyszłam z pod prysznica. Harry mył się w drugiej. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do szafy. Zaczęłam szukać pidżamy.
-Louis-syknęłam widząc ,,moją" bieliznę i pidżamy. Nie miałam rady. Założyłam  krótką, purpurową, obcisłą, koronkową ,,koszulkę nocną". Spojrzałam w lustro. Moje policzki przybrały kolor tego fikuśnego ubranka. Oj oberwie mu się za to! Szybko wybiegłam z garderoby i pobiegłam do sypialni, mając nadzieję, że zdążę się schować pod kołdrą. Na moje nieszczęście wpadłam na Hazzę. Był w samych bokserkach. Skoczyły mi hormony. A może to jest dobra okazja żeby stracić dziewictwo? Niby jestem religijna ale...Josh na 100% będzie mnie chciał. Nie chcę pierwszego razu przeżyć z sadystą! Tylko.. Czy Harry  też tego chce?
-Wow-powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. I wtedy złączył po raz kolejny tego dnia nasze wargi. Lecz tym razem całował namiętnie i z pasją. Przyparł mnie do ściany. Wplątałam palce w jego loki przyciągając go bliżej. Chłopak podniósł mnie nie przerywając całowania. Oplotłam mu nogi w pasie.  Zaniósł mnie do sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku, całując po szyi. Jęknęłam. Całował mnie delikatnie i ostrożnie, ale i namiętnie. W tych pocałunkach wyczuwałam miłość
-Na pewno tego chcesz?-zapytał głaszcząc mnie czule po policzku
-Tak, zdecydowanie-odparłam wpijając się w jego idealne wargi. Chłopak delikatnie zsunął ze mnie koronkową piżamkę. Ja zsunęłam z niego bokserki...
---Podczas--NIE MUSISZ CZYTAĆ, JEŚLI NIE CHCESZ---
Nie czułam się oszalała. Chyba, że z miłości. Jego dotyk pali i pociąga, ale przede wszystkim sprawia, że jestem spokojna...W jego ramionach czuję się bezpieczna. Zawsze chciałam, żeby tak to wyglądało. Nic nie wymuszone. Nic tylko wywołanego pożądaniem. Oboje pasowaliśmy do siebie jak fragmenty układanki. Nawzajem spełnialiśmy swoje oczekiwania. Jęknęłam z rozkoszy. Teraz poczułam go w sobie. Poruszał się regularnie i powoli, żeby nie sprawić mi bólu.
-Kocham cię-szepnęłam i w tej chwili oboje doszliśmy. Pozostał jeszcze chwilę we mnie.
-Ja ciebie też kocham-odparł. Słychać było nasze szybkie oddechy.
---rano--JEŚLI PRZERWAŁEŚ TO MOŻESZ SPOKOJNIE CZYTAĆ DALEJ---
Obudziłam się wtulona w śpiącego Harry'ego. Uśmiechnęłam się. Wstałam i wyszłam do toalety wziąć szybki prysznic i się ubrać. Następnie zaczęłam robić dla nas śniadanie. Przygotowałam naleśniki z owocami i bitą śmietaną. Po jakimś czasie skończyłam gotować i ustawiłam posiłek na stole. Poczułam ręce obejmujące mnie w tali.
-Witam panią Styles-zamruczał mi do ucha-to była najwspanialsza noc w moim życiu-dodał. Zaśmiałam się i pocałowałam go.
---po śniadaniu---
-Mówiłeś o tym twoim planie Sid?
-Oh nie! Zapomniałem. Przepraszam-powiedział skruszony
-Nic się nie stało. Zadzwonię do niej-odparłam. Pobiegłam po komórkę. Wykręciłam do niej numer. Nie odbierała. Dziwne.. Spróbowałam jeszcze raz... No cóż może jeszcze śpi.
-Jakie plany na dziś?-zapytałam Harry'ego-dzień w Paryżu?-zażartowałam
-Świetny pomysł! Jednak nie dziś. Dzisiaj odwiedzą nas nasi rodzice. Chcą wiedzieć jaki mamy dom.
-----------------------
Ta-dam :D Wiem strasznie długi.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam na śmierć.Żyje tam ktoś jeszcze?! Wybaczcie mi jeśli nie :( Miałam wenę xD Chociaż miało być romantycznie.. a wyszło jak wyszło :/

Oczywiście proszę was o komentowanie moich bazgrołów ;)
Papa misiaki wy moje :* i jedna lamo ninja!


4 komentarze:

  1. Nie zasnęłam, przeciwnie! x D Bardzo mnie zaciekawiło x D Wybacz, znowu TO przeczytałam x D
    Rozdział świetny ; ) Tylko ten głupi Josh! Weź mu tam z kopyta ode mnie x D Może wtedy skończy swój nędzny żywot i przestanie dręczyć Sophie ; )
    Dawaj szybko kolejny!
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com
    kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! "Ta sukienka jest taka błękitna" xD
    Nie chce nic krytykować, ale Soph niby taka religijna, a nie słyszałam żeby chodziła do kościoła xD... Ale widocznie po prostu pominęłaś ten szczegół :) No cóz... Wybaczam ci lamo ninja xD
    I co ty w ogóle pieprzysz?! Wyszło romantycznie i koniec kropka. Ja tak mówię i tak jest! Ot co! ;D
    Sophie będzie się bawić w bohaterkę kryminału? Zapowiada się ciekawie... Z twoją powaloną wyobraźnią wszystko jest możliwe mój ty Gerardku :3
    Jak mniemam scenę erotyczną napisałaś na podstawie innych opowiadań a nie twoich przeżyć z Konradem (pozdrów go ode mnie.Powiedz, że lama ninja go pozdrawia xD A! I niech czuje się zaszczycony tym faktem ;D (ta dzisiaj mam dobry humor xD)) No w końcu obiecałaś być grzeczna xD

    P.S. Juz się nie mogę doczekać tej zemsty co ją na mnie szykujesz ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD Zuz! Ty powalona lamo !
      Tak zapomniałam o kościele przyznaję xD Aaa tam będzie jeszcze okazja.
      Oczywiście, że nie z moich ;P nie mam takich. Spełniłam obietnicę i byłam grzeczna.
      Z innych.. Nie do końca. Czytałam kiedyś taki epizod na jakimś blogu, ale był inny. xD Dowiedziałam się tylko jak to mniej więcej wygląda. Resztę zrobiłam z Gerardowej wyobraźni

      Usuń