piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 32 cz. 2

~~Następnego dnia~~

---Sydney---
Obudziły mnie promienie słońca padające na moją twarz. Musiałam wczoraj zapomnieć o zasłonieniu okna zasłonami. Usiadłam na łóżku i ziewnęłam. Dzisiaj musiałam iść złożyć zeznania na policję. Wcale nie miałam ochoty ruszać się z domu. Walnęłam się z powrotem na poduszki, rozkładając ręce na boki. Listopadowe słońce oświetliło moją twarz, a z uchylonego okna zawiał mroźny wiatr. Westchnęłam cicho. Nigdzie się dziś nie ruszam, pomyślałam z satysfakcją. Niestety zwierzęca część ,,domowników" zniweczyła moje plany. Najpierw Egri wbiegła do mojego pokoju. Nie robiłoby mi to żadnej różnicy, bo na ogół spała ze mną w jednym łóżku(ale się stoczyłam: zamiast przespać się z Niallem, śpię z psem), ale teraz wskoczyła na łóżko, zafundowała mi buziaka z języczkiem w usta, po czym obracając się o 180° przejechała mi ogonem po twarzy i stanęła na brzuchu.
-Egri, spokój!- krzyknęłam, rzucając w nią poduszką.
Sunia jednak uznała to tylko za nowy rodzaj zabawy. Odskoczyła przed poduszką, po czym przyniosła mi ją w zębach, bez zamiaru zwrócenia jej. Rozdarła poszewkę i zaczęła wyciągać pierze.
-Eg!!!
Wyrzuciłam gumową piłeczkę przez drzwi, które zamknęłam, gdy Egri pobiegła za zabawką. Znów walnęłam się na łożu. Tylko z łóżkiem mnie stąd wyniosą, pomyślałam. Ale zapomniałam, że oprócz psa mam jeszcze pięć koni. W tej chwili przez uchylone okno dobiegło mnie rżenie koni. Vervada musiała robić niezłą rozróbę w stajni, bo budynek (w miejscu, gdzie znajdował się jej boks) drżał. Odetchnęłam głęboko. Miałam ochotę zrobić koninę Vervadovą z rusztu... na smalcu z Egri. Kochałam te zwierzaki, ale teraz chciałam sama się zabić, więc wolałam, żeby one nie wchodziły mi w drogę. Wstałam niechętnie, oporządziłam konie, nakarmiłam Egri, ale miskę zostawiłam jej na zewnątrz, bo zamierzałam jej nie wpuścić do domu. Teraz idę na komisariat złożyć zeznania, a potem potrzebuję świętego spokoju.
~~10 minut później~~
Po wyjściu z domu podłączyłam ogrodzenie do prądu (zazwyczaj było wyłączone). Miało mnie dłużej nie być, więc postanowiłam uważać, by po powrocie nie zastać nieproszonych gości. Do centrum Londynu postanowiłam iść na piechotę. Świeże powietrze mi nie zaszkodzi... chyba... Czasem w życiu w najmniej odpowiednim momencie przychodzi nagła chwila spokoju, dziwnej obojętności. Tak więc szłam przez las, w którym zginął mój przyjaciel (a to ja byłam celem), bez żadnych obaw. Co ma być to będzie, a... chciałabym zginąć. Jedynym sensem mojego życia był teraz Niall, ale po zniknięciu Sophie trochę się od siebie oddaliliśmy. Potem mi się oświadczył, a ja byłam wniebowzięta, jednak po śmierci Thomasa w ogóle nie chciałam go widzieć na oczy.
~~3 godziny później~~
Wreszcie doszłam do domu. Zdążyłam już pójść do centrum, złożyć zeznania (przy okazji udzielając wywiadów dla kilku upierdliwych dziennikarzy), zrobić zakupy, a teraz stałam przed ogrodzeniem. Gdy włożyłam klucz do zamka Egri przywitała mnie radosnym jazgotem. Po chwili jednak straciła zainteresowanie mną i zabrała się za obgryzanie dużej wapiennej kości (jednej z tych, które można kupić w sklepach zoologicznych).
-Kto ci to dał?- spytałam. Na pewno nie dostała jej ode mnie. Pierwszy raz  widziałam tą zabawkę, a jak wychodziłam jeszcze jej nie było.
-Ja- odezwał się znajomy głos za moimi plecami.
Było to tak niespodziewane, że aż podskoczyłam do góry z piskiem.
-Zabiję cię za to- warknęłam, odwracając się, by spojrzeć na narzeczonego.
-Egri się podoba mój prezent- stwierdził Niall.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. Po prostu ktoś może czyhać na moje życie i jestem wystarczająco zestresowana, a ty zachodzisz mnie od tyłu i niespodziewanie się odzywasz. A jak się tu w ogóle dostałeś?
-Chyba nie myślisz, że ten psiak jest dla mnie jakąś przeszkodą? Na mój widok cieszył się prawie tak bardzo jak na twój. Dałem Egri kość a sam przeszedłem nad ogrodzeniem.
-Gdybyś przeszedł nad ogrodzeniem to już byś miał irokeza-zaśmiałam się.- Jest pod napięciem.
-Furtka nie jest- zauważył, a ja zaklęłam w duchu.
Gdyby to był ktoś uzbrojony, już bym nie żyła. Chociaż... czy nie o to mi chodziło?
Weszliśmy do domu, a ja postanowiłam zaprosić Nialla na noc. Lepiej będę się czuła w jego towarzystwie, a on pewnie już wcześniej chciał to zaproponować, ale nie chciał się naprzykrzać.
~~Nazajutrz~~
Obudziłam się. Poczułam na sobie rękę, obejmującą mnie w talii. Poruszyłam obiema rękami i zorientowałam się, że nie należy ona do mnie. W pokoju panowała całkowita ciemność. Sięgnęłam pod poduszkę i wymacałam komórkę. Nacisnęłam jeden klawisz, żeby ją zaświecić. Światło poraziło mnie w oczy. Gdy do niego przywykłam spojrzałam na godzinę. 6:50. Odetchnęłam głęboko, uwolniłam się z objęć Nialla i wstałam. Wyjrzałam przez okno. Na dworze szalała śnieżyca, a biały puch leżący dookoła sprawiał, że wydawało się jaśniej niż było w rzeczywistości.
~~2 godziny później~~
Niall jeszcze spał toteż założyłam długi płaszczyk i skórzane kozaki, bo zamierzałam iść do koni. Zdążyłam otworzyć, kiedy zauważyłam leżącą na wycieraczce gazetę. ,,Dziennik europejski", pomyślałam. W tej gazecie znajdowały się najważniejsze wydarzenia z każdego z krajów Europy. Ale co on tu robi? Podniosłam  gazetę z ziemi i już chciałam ją odłożyć do domu, gdy w oczy rzucił mi się ogromny nagłówek z pierwszej strony:
,,ZAMACH NA NASTOLATKĘ- BRYTYJSKĄ MILIONERKĘ SYDNEY FOX".
Zaciekawiona wzięłam gazetę do stajni, by tam przeczytać artykuł o mnie. Usiadłam na sianie w boksie Wintera (będąc blisko ogiera przyjaciółki czułam też obecność Sophie) i pogrążyłam się w lekturze:
ZAMACH NA BRYTYJSKĄ MILIONERKĘ SYDNEY FOX!!!
Dnia 2 grudnia szła do miasta razem z jednym z wynajętych przez siebie detektywów Thomasem Eaglem, kiedy nagle detektyw ją popchnął, a sam upadł na ziemię, postrzelony śmiertelnie.

,,Wiem, że to o mnie chodziło zamachowcowi, nie o Thomasa- mówi Sydney.- Kiedy Thomas upadł, podbiegłam do niego. Zauważyłam pistolet wycelowany prosto we mnie. Ktoś go spłoszył, ale gdyby nie to, podzieliłabym los detektywa." Dziewczyna nie wie, kto był tym zamachowcem, chociaż podejrzewa, że winna mogła być ta sama osoba, która porwała jej najlepszą przyjaciółkę i dalszą krewną królowej Sophie Colins.

Przyjrzałam się uważniej gazecie. Zobaczyłam, że zdjęcie, które chyba przedstawiało Thoma, zostało całkiem wycięte, a moje przekreślono czerwonym flamastrem. Pod spodem tym samym pisakiem ktoś napisał: ,,Nie ukryjesz się przede mną!!!". Wtedy mocny męski głos powtórzył: Nie ukryjesz się przede mną! Pisnęłam. Ktoś tu jest! Rzuciłam gazetę jak oparzona. Wtedy wyleciał z niej mały dyktafon sterowany na pilota. Odetchnęłam cicho. Już myślałam, że nie jestem sama. Chwilę... kto włączył dyktafon? Przerażona wybiegłam ze stajni, byle tylko znaleźć się blisko Nialla.
---------------------------------------
Rozdział beznadziejny, jak na tyle czasu ile miałam. :/ Mam nadzieję, że następne będą lepsze. Niestety nasze opowiadanie niedługo się skończy, ale postaram się pisać lepiej.

5 komentarzy:

  1. Matko jak mi serce wali!
    Nie gadaj głupot! Rozdział genialny *0*

    OdpowiedzUsuń
  2. Sid, Soph, ja tutaj z taką przyziemną sprawą, ocena gotowa :)
    http://nasze-subiektywne-oceny.blogspot.com/2013/10/ocena-s-znaczy-wielka-demolka.html
    Wybaczcie nasze ostre słowa ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. .... Ja czekam na następny.
    ALE ZOSTAW MI NIALLA W SPOKOJU xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że nie jestem Directioner bardzo mi się podoba :) Byle do blondyna, pędź niczym wicher xd A współczuję detektywa, ;-; czekam :* i zapraszam, może nie o 1D, ale także romans ;d http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego jesten tutaj po raz pierwszy, pytam się dlaczego? Przecież to opowiadanie jest cudowne. Szkoda mi detektywa, ale wykazał dobry gest. Oddał życie za Sydney. Czekam na nowy i jeśli mogłabyś, to chciałabym być informowana o nowych rozdziałach. :)

    OdpowiedzUsuń