poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 21 cz.1

--Sophie--
-Las..Zieleń. Lubię ją tak? Coś kojarzę..
-Lubić to mało powiedziane!-zaśmiała się-Masz bzika na punkcie piękna natury! Czasem kiedy jesteś smutna lepiej Ci robi siedzenie na drzewie niż rozmowa. Osobiście ja bym tak nie mogła. Ty potrafisz siedzieć na dworze całe dnie. Park jest dla Ciebie stokrotnie lepszy niż kino-pokręciła głową.
I wtedy zobaczyłam przed oczami las, jesienny las, rysowałam, nucąc wesołą melodię. A tuż obok siedziała wiewiórka
-I jak Ci się podoba Ruda?-pytałam ze śmiechem pokazując jej szkic krajobrazu-Też kocham ten las mała!.. I obraz zniknął
-Wow! Rzeczywiście.. A Harry?Jak go poznałam i kim dla mnie jest?-zapytałam
-Nie wiem jak się poznaliście, ale przyniosłaś wtedy do domu jego bluzę, co zaowocowało dalszą znajomością. Nie jesteście razem jeśli o to Ci chodzi. Jesteście ,,przyjaciółmi"-powiedziała
-Aha dzięki.. Wiesz ja już do niego pójdę-powiedziałam nieśmiało, ale i zniecierpliwiona. Chcę żeby był przy mnie
--Harry--
-I jak?-zapytałem z nadzieją
-Troszeczkę przypomniałam sobie Lisiczkę. Jednak przełomu nie ma.
-No cóż szkoda. Nie przejmuj się. Wszystko sobie przypomnisz-powiedziałem zdeterminowany-Już późno, chodź pokarzę Ci jeszcze twoją sypialnię i jutro będziemy kontynuować przypominanie.
-No dobrze-odparła. Zaprowadziłem ją na drugie piętro. Otworzyłem drzwi od jej sypialni.
-To tutaj właśnie sypiasz. Nie ukrywam przegadaliśmy tutaj wiele godzin kiedy porwano Sid-uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie naszego pierwszego pocałunku.
-Całkiem przytulnie-stwierdziła
-Może ja już pójdę-powiedziałem niepewnie wiedząc, że już późno a jutro jedziemy z chłopakami do studia. Mimo wszystko mam ochotę zostać tu. Jednak wiem, że przy Sydney nic jej nie grozi. Spojrzała na mnie z niepokojem
-Może to dziwne, ale wolałabym żebyś został. Nie pamiętam dobrze tej dziewczyny. Dziwnie się będę czuła.. Jednak jeśli chcesz to idź-odparła spokojnie
-Mnie też nie zupełnie pamiętasz-odrzekłem z mimowolnym westchnieniem-Ale zostanę jeśli sprawi Ci to przyjemność. Rozumiem, że nie jest Ci łatwo.
-Dużo bardziej niż Sydney.. -widać było że nie ma ochoty dokończyć
-W takim razie zostaję-powiedziałem uśmiechając się do niej lekko
--Sophie--
---następnego ranka-kuchnia---
-Cześć Soph. Nie śpisz już?-przywitała się Sydney
-Nie już od jakiegoś czasu. Akurat tyle, że zdążyłam się umyć, ubrać oraz przyjść tutaj. Właśnie się zastanawiam co zrobić na śniadanie.
-Mam nadzieję, że nie zapomniałaś jak się gotuje. W przeciwnym razie będę musiała sama się wszystkiego nauczyć-zaśmiała się.
-Spokojnie dam radę. Idź się ubrać a ja wszystko przygotuję dla naszej trójki.-uśmiechnęłam się do niej
-Trójki? Harry tu został? Widzę, że coś się tutaj dzieje. Zapytam się z ciekawości.. Zakochałaś się w nim?-spojrzała mi przenikliwie w oczy. Nie spodziewałam się takiego pytania. Czy jestem?
-Nie, chyba nie.. Przynajmniej mi się nie wydaje-odparłam niepewnie
-Tylko to chciałam wiedzieć. Idziemy dzisiaj na zakupy? Chłopacy i tak jadą do studia
-Jasne-odparłam. Zakupy mogą być przyjemne.
--Harry--
Obudziłem się. Sophie nie było. Zbiegłem na dół i wszedłem do kuchni skąd usłyszałem głosy i śmiechy. W środku zastałem Soph i Sid.  Ta pierwsza wykładała właśnie jakieś pięknie udekorowane,zawijanie naleśniki z owocami widocznymi od góry potrawy na talerze.  Całość wokół polała równomiernie w kółeczko jakiś czerwony sos.
-Cześć wam-powiedziałem.
-Hej!-bierz talerz i idź do jadalni. Jakbyś mógł zabierz też mój. Muszę dokończyć kawę. Lubisz latte macchiato?
-Pewnie-więcej nie zdołałem wykrztusić. Nigdy mi nie powiedziała że potrafi dobrze gotować. Ciekawostka. Widać jej przyzwyczajenia sprzed ataku tego szaleńca gdzieś się zachowały. Gotowanie nie wiązało się raczej z jej psychiką i pozostało w jej pamięci. Może powinienem o tym powiedzieć doktorowi. Tak rozmyślając wziąłem talerze i wszedłem do jadalni. Za mną podążyła Sydney. Uśmiechnąłem się do niej.
-To chyba dobrze, że pamięta o gotowaniu, nie sądzisz?-zagadnąłem
-Raczej tak. Posłuchaj mnie uważnie Harry. Sądzę że wszystko się ułoży. Jednak obydwoje musimy spędzić z nią dużo czasu. Idę z nią dzisiaj na cały dzień do galerii handlowej. Będę jej opowiadać różne rzeczy związanie z jej przeszłością. Ty zajmij się nią jutro. Nie wiem co będziesz jej mówił, ale wiem że oboje musimy się postarać-powiedziała poważnie
-Masz rację. To dobry pomysł-odparłem. I nagle wpadłem na pewien pomysł...
-----------------------------
No wiem że mało się dzieje. Miało być w nim duużo więcej. Nie mam ochoty skracać wymyślonej historii bo wyszłoby ,,masło maślane". Dlatego ten rozdział jest tylko połową a może nawet mniejszą częścią tego co sobie ostatnio wymyśliłam. Wiem że może was zawiodłam tą notką, jednak gdybym chciała nie dzielić tego mojego rozdziału wyszedłby dwa razy dłuższy(albo i więcej).  A nie chcę was zadręczać długim czytaniem ;) Dlatego właśnie najciekawszą część przeczytacie dopiero w moim następnym rozdziale.
Powiem wam, że mój chłopak jest nieprzewidywalny.. Jest bardzo zajęty, ponieważ jest w pierwszej liceum i dot ego masę dodatkowych zajęć typu szkoła muzyczna. Dlatego teraz rzadko się widujemy :( Widać jemu też nie jest to na rękę. W czwartek czekał na mnie ponad pół godziny na przystanku autobusowym czekając byśmy już razem jechali autobusem. W zimnie i po 20. Jestem pełna podziwu. Podczas kiedy ja jechałam tramwajem z centrum on czekał bez żadnej skargi. No i jak zawsze odprowadził mnie prosto pod dom  :) Widać że mu jeszcze zależy. Dobra kończę bo zanudzam xD
Czy wy też cierpicie na niedospanie? :( Zapewne tak. Szkoła to szkoła.

Przy okazji pozdrawiam i TULĘ moje siostry! Tak o was chodzi Zulcia i Marry  :D

piątek, 26 października 2012

Rozdział 20 cz. 2

---Sydney---
Z lotniska zamówiliśmy taksówkę, a Zayn zaproponował, że pojedzie ze mną. Nie miałam nic przeciwko. Weszliśmy do domu (miałam klucze, ale drzwi były otwarte).
-Jestem!!!- oznajmiłam. Ja i Soph zawsze lubiłyśmy od progu rozgłaszać swoje przyjście.
I nic. Cisza.  Co jest?,- pomyślałam.
Wtedy z kuchni usłyszeliśmy głosy. Bez słowa tam pobiegłam. Z rozmachem pociągnęłam za klamkę (drzwi od kuchni były zamknięte). Za mną wszedł Zayn. Zobaczyłam Sophie i chłopaków z 1D oprócz Liama. Rzuciłam się Sophie na szyję. Kątem oka dostrzegłam Harry'ego. Miał kilka zadrapań na twarzy. Jego mina mówiła sama za siebie. Nie był zadowolony z mojego przyjazdu...- mało powiedziane! Najchętniej by mnie wysłał pocztą lotniczą (kopem w górę, dla jasności) jak najdalej stąd.
-Kto to?-zapytała Sophie zdziwiona, odrywając się ode mnie i stając u boku Harry'ego, łapiąc go za rękę.
 -Nie pamiętasz mnie?- spytałam ze szczerym rozbawieniem.- Wiem że dawno się nie widziałyśmy, ale bez przesady!
-Ona nie żartuje-odpowiedział Harry spokojnie, chociaż zauważyłam, że po prostu maskuje swoje emocje.-Ma amnezję.
-Co?!-krzyknęliśmy na raz zdziwieni.
- Żartujesz...- powiedziałam wpatrując się w Harry'ego.- Powiedz, że żartujesz!
-Nie żartuję. Może ciebie to wszystko nie dotyczyło, ale....
-Nie dotyczyło?!- prychnęłam.- Trzy tygodnie przesiedziałam w szpitalu obok jej łózka, patrzyłam jak życie z niej ucieka, a ty co myślałeś?!
Niall położył mi rękę na ramieniu:
-Spokojnie, Sid- powiedział. Musnął mnie dłonią po odkrytych ramionach (miałam na sobie bluzeczkę na ramiączkach) aż zjechał do talii i objął mnie w pasie.- Powiedz jej coś, cokolwiek, związanego z tobą. Przypomni sobie. A my was  zostawimy same.
Wszyscy wyszli. Na końcu szedł Harry. Sophie niechętnie rozstała się z jego ręką. Przez chwilę myślałam, że odmówi zostania ze mną, ale w końcu puściła jego rękę i odprowadziła go wzrokiem. Wtedy skupiła wzrok na mnie.
-A więc masz na imię Sydney?- spytała. Skinęłam głową.- A na nazwisko?
-Fox*.
Sophie przez chwilę wydawała się być nieobecna. Oczy jej się przeszkliły, źrenice uciekły na boki, mięśnie miała spięte.Dopiero po kilku sekundach się rozluźniła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Dopiero wtedy znów utkwiła we mnie swoje spojrzenie.
-Lisiczka- powiedziała z uśmiechem.
Dawno temu zabroniłam jej tak do mnie mówić, ale teraz było mi obojętne jak mnie nazywa.
-Pamiętasz?- spytałam podniecona.
-Taaak. Chyba... Możesz powiedzieć mi kilka rzeczy, które były dla mnie ważne? Może coś jeszcze sobie przypomnę...
-Winter- zaczęłam wyliczać i przypomniałam sobie, że całkiem zapomniałam o Vervadzie. Niall karmił konie, ale mimo to sama chciałabym ocenić stan mojej klaczy. Ale to zaraz.- Wspólne przejażdżki po lesie... las- złote liście jesienią, biel zimą... Harry- wasze spotkania i rozmowy... Nasze wspólne chwile. Te gorsze i te fajniejsze. Pamiętasz jak otrułaś mnie jedzeniem dla ryb? Nie wychodziłam z łazienki. A jak biłyśmy się na poduszki? Po tym wydarzeniu jeszcze przez kilka tygodniu miałyśmy pełno pierza w salonie. Pamiętasz?


*Fox- (ang.) Lis

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 20 cz.1

--Sophie--
Chciałam się mu wyrwać, ale mnie mocno przytrzymywał. W tej chwili do pokoju wszedł Harry. Oderwałam się szybko od Liama, wykorzystując jego chwilową dezorientację spowodowaną wejściem chłopaka. Odskoczyłam do ściany. Harry podszedł do Liama. Ten uśmiechnął się kpiąco.
-Myślałeś, że sobie odpuszczę? Danielle to przykrywka-zaśmiał się mrużąc oczy
-Jesteś dup*iem!-wysyczał Harry. Widać było że chłopak trzyma się resztek spokoju
-Licz się ze słowami Styles!-Liam popchnął Harry'ego, który wpadł na szafę. Krzyknęłam przerażona. Harry wstał i przywalił przeciwnikowi prawym sierpowym. I wtedy zaczęła się wielka bójka.
-Harry, Liam! Stop! Chłopaki-próbowałam ich rozdzielić. Nie poskutkowało.
-NA POMOC!-wydarłam się na cały dom. Po chwili, która wydała mi się wiecznością do pokoju wbiegli: Louis, Niall, Monica oraz jakaś nie przedstawiona mi jeszcze dziewczyna. Chłopaki widząc co się dzieje rozdzielili walczących. Obydwoje rzucali sobie wściekłe spojrzenia i próbowali się im wyrwać. Podbiegłam do Harry'ego i go przytuliłam.
-Lou możesz już mnie puścić-powiedział Harry. Louis wysłuchał go. Uwolniony objął mnie w pasie. Nadal wrogo spoglądał na Liama. Miał rozciętą wargę i kilka zadrapań. Liam natomiast podbite oko.
-O co wam poszło?-zapytał Niall przyglądając się im srogo.
-Sam zaczął..Popchnął mnie zaraz po tym jak pocałował Sophie-po tych słowach wszyscy zamarli zdziwieni. Prawdę mówiąc nic już nie rozumiem. To całe wydarzenie zmąciło mi w głowie.
-Ty świnio!-owa obca dziewczyna popłakała się i spoliczkowała Liama po czym wybiegła z pomieszczenia.
-Przegiąłeś chłopie. Chodźmy stąd-powiedział Louis. Posłuchaliśmy go.
-Harry gdzie macie apteczkę? -zapytałam
---w łazience---
Przyłożyłam chłopakowi wacik nasączony wodą utlenioną do wargi. Syknął cicho.
-Harry ja już nic nie rozumiem. Jestem z Liamem czy nie? Kim jest tamta dziewczyna, która wybiegła? Kto to Danielle o której wspomniałeś Liamowi? I dlaczego się pobiliście?
-Nie jesteś z nim! I nigdy nie byłaś. Puki ja mam coś do powiedzenia już więcej się do Ciebie nie zbliży! Dziewczyna, która wybiegła to właśnie Danielle. Dlaczego?-przerwał i prychnął zaciskając pięści-Całował się z tobą mimo że ma dziewczynę. Czyli Danielle. Poza tym zależy mi na tobie.
-To podłe! Biedna dziewczyna-i wtedy w mojej głowie pojawiły się dwa obrazy. Na pierwszym był Liam, który wyznawał mi, że się we mnie zakochał a ja go olewałam. Na drugim mój wspólny taniec z ową Danielle. Po chwili wróciłam do rzeczywistości. Przetarłam drugim wacikiem zadrapania.
-Harry.. Ja tego nie chciałam-powiedziałam cicho odwracając wzrok-Przepraszam Cię.
Chłopak pogłaskał mój policzek.
-Wiem o tym. Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co-powiedział
--Harry--
---Willa Sophie---
Weszliśmy do jej domu. Zacząłem jej pokazywać albumy rodzinne, które mi kiedyś zaprezentowała. Patrząc na nie dużo sobie przypomniała związanego z rodzicami. Później pokazałem jej całą willę pozostawiając tylko jej sypialnię na potem. Na końcu weszliśmy do kuchni. Zawahałem się przez chwilę.
-To tutaj prawie zginęłaś. Zaatakował Cię psychopata..-powiedziałem cicho. Wtedy widocznie przypomniała sobie tamten moment. Dotknęła brzucha w miejscu szwów. Wtedy usłyszeliśmy  otwierające się drzwi.
-Sophie!-do kuchni wbiegła Sydney i rzuciła się dziewczynie na szyję. Co ona tutaj robi? Powinna być w Ameryce. Po chwili pojawił się Zayn. Fajnie, że uprzedzili nas o swoim powrocie.
-Kto to?-zapytała Sophie zdziwiona.
-Nie pamiętasz mnie? Wiem że dawno się nie widziałyśmy, ale bez przesady!-powiedziała Sid  śmiejąc się.
-Ona nie żartuje. Ma amnezję-powiedziałem spokojnie
-Co?!-krzyknęli na raz zdziwieni.
---------------------
No siema ludzie! :D Jestem pełna optymizmu po ewangelizacji Krakowa. Szkoda że to były tylko trzy dni. No, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Chwalmy Pana za Jego dobroć i łaski! Niesamowicie ta cała akcja na mnie wpłynęła(https://www.facebook.com/BlizejMocniejWiecej?fref=ts  trochę więcej o tym ;) dla tych, którzy o tej akcji nie słyszeli)

W następnym moim rozdziale będzie trochę ckliwie ;)
:* Do następnej notki!

piątek, 19 października 2012

Rozdział 19 cz. 2

---Sydney---
Nieprzytomna (jeśli można to tak nazwać) byłam przez kilka sekund.  Po chwili zdałam sobie w pełni sprawę z tego, co zaraz może się stać. Wstałam szybko, próbując uciec, ale Jack mnie złapał i objął od tyłu. Wtedy zebrałam w sobie całą siłę oraz odwagę i, wyrzucając stopę za siebie do góry, kopnęłam go w czułe miejsce. Krzyknął, znieruchomiał, ale nie puścił mnie, więc szybko dorzuciłam do tego jeszcze uderzenie łokciem w brzuch. Z łatwością go odepchnęłam. Wpadł na łóżko, a ja złapałam w ręce wcześniej zdjętą ze mnie bluzkę po czym wybiegłam z domu. Ubrałam się po drodze do... nie mam pojęcia. Biegłam przed siebie przez ciemny las. Czułam się jak w horrorze. Przecież nie mam pojęcia, czy ten zboczeniec nie otrząsnął się zaraz po mojej ucieczce. Może teraz czai się gdzieś za drzewami z bronią, chcąc się zemścić za to, że go tak załatwiłam. Kiedyś sama bym się z siebie śmiała za scenariusz jak z serialu kryminalnego, ale po tym co przeszłam przez ostatnie 2 miesiące... mogę się spodziewać wszystkiego. Biegłam tak przed siebie aż wreszcie wyszłam z lasu. Wiedziałam, gdzie jestem. Stamtąd nie miałam problemu ze znalezieniem drogi do domu. Próbowałam powstrzymać łzy, wypłakać się, gdy zostanę sama, ale już wchodząc na posesję zaczęłam płakać. Zwolniłam, miałam nadzieję, że mi przejdzie zanim dojdę do domu, ale było jeszcze gorzej. Przechodząc przez próg miałam już spuchnięte oczy, a i tak nie udało mi się powstrzymać potoku łez. W holu stali moi rodzice, być może zauważyli mnie przez okno albo po prostu tu stali, rozmawiając. Było już dobrze po 10.00 pm i wcale nie zdziwiłoby mnie, gdybym usłyszała, że się o mnie martwili.
-Matko Boska!- krzyknęła mama na mój widok.- Sid, co się stało?!
Bezdźwięcznie poruszyłam ustami, jakbym chciała odpowiedzieć, ale zmieniłam zdanie. Pobiegłam do swojego pokoju, skoczyłam no rozłożone łóżko, wtuliłam twarz w poduszkę... Naturalnie rodzice przyszli za mną.
-Sydney- oznajmił ojciec stanowczym głosem, ale usłyszałam w nim też lekki niepokój.- Dopóki nie powiesz nam, o co chodzi, żadne z nas nie opuści tego pokoju.
Jaki miałam wybór? Łamiącym się głosem wszystko im opowiedziałam.
-Ale do niczego... nie doszło?- spytała mama. 
Pokręciłam głową.
-A-a-ale chcę wra-a-cać do Sophie, do Niaaala, do koonii... do A-A-Anglii- powiedziałam szlochając.
Tata objął mnie lekko.
-Oczywiście, kochanie. Ale najpierw musimy to zgłosić na policję.
-Nie! Mam juuuż d-d-dość! Chcę wreszcie... nor- malnie ż-żyć. 
-Dochodź ten tydzień do końca do szkoły, zamówię ci bilety na samolot na sobotę.
---nazajutrz w szkole---
Już mi przeszło po wczorajszym. chyba wypłakałam wszystkie łzy, bo nie mogłam się zmusić do chociażby tylko jednej. Ale żal po tym wciąż pozostał, chociaż miałam wrażenie jakby to wydarzyło się już tak dawno temu. Oczywiście powiedziałam o wszystkim moim KOCHANYM koleżaneczkom.
-Wiedziałaś- rzuciłam oskarżycielsko do Amandy, na zakończenie moich wywodów.
-Nie...- wysapała, patrząc mi prosto w oczy.- Sama chciałam pójść do niego. Gdybym to zrobiła już bym nie żyła...
Nie miałam powodów jej nie wierzyć. Patrzyła mi w oczy i omal nie zaczęła płakać. Cóż... może jednak pójdę na policję, żeby ten chłopak nie skrzywdził już żadnej dziewczyny... A potem witaj Anglio!
---5 dni później---
Siedzę już w samolocie. Mija dopiero dwunasta, ale ja jestem na nogach od ponad 6 godzin. Jakoś nie mogłam wyleżeć... Dzięki mojemu oskarżeniu błyskawicznie złapali Jacka. W jego piwnicy znaleźli jeszcze 5 dziewczyn. Żadna nie była żywa... Podobno trzeba się otrzeć o śmierć, żeby docenić to, co się ma. Przeżyłam porwanie i pękniętą czaszkę, ale dopiero ,,wizyta" u tego człowieka dała mi wiele do myślenia. Jak wiele miałam szczęścia... Samolot właśnie startuje. Jack został skazany na karę śmierci, którą mają wykonać za miesiąc, a ja zaczynam życie od nowa...
----------------------------------------
Hmm... I jest kolejna notka. (: Miałam jej dzisiaj nie publikować, bo nawet nie była zaczęta, a dzisiaj najpierw byłam w szkole od 7.10 przez 7 godzin, potem koleżanka wyciągnęła mnie na półtora godzinny spacer z psami, a na koniec miałam spotkanie z wolontariatu. 
Ale jutro bym jej nie dodała, bo mam jazdę konną, a do niedzieli chyba bym nie wytrzymała, więc włączyłam komputer zaraz po powrocie do domu i po 2 godzinnej robocie jest. xD (wiem, strasznie cienko jak na 2 godziny, ale jakoś nie miałam weny. Myślę o kolejnym rozdziale przez cały tydzień, a gdy wreszcie siadam i zaczynam pisać to wychodzi mi takie marne kilka linijek. ): Cóż... Tak już jest.). (; Mam nadzieję, że napisany 'na kolanie' (jakbym mogła powiedzieć w takiej sytuacji o wypracowaniu z polskiego) nie jest taki zły. A dedykuję go zulci112, Marry Styles oraz GirlLovesOneDirection.  Bardzo dziękujemy Wam za liczne komcie. (:  
Po każdym rozdziale planuję wstawiać po aforyzmie. Szczególnie o miłości, ale nie tylko. I nie zawsze (prawie nigdy) będą niezwiązane z moją notką. Po prostu wtawiam ten, który mi się spodoba. (: To pierwszy z nich:
 ,,Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie."
J. Twardowski

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 19 cz.1

--Sophie--
Właśnie wychodziliśmy ze szpitala. Harry objął mnie ręką w pasie. Co prawda nie wiem o nim praktycznie nic, ale czuję coś w sobie co mnie do niego ciągnie. Ukryte wspomnienia? Może dawna miłość? Poczucie bezpieczeństwa? A może szukam podświadomie punktu oparcia w tej nowej rzeczywistości? Mam wrażenie, że jeśli odejdzie gdzieś to wszystko co mnie otacza zniknie, że stracę poczucie istnienia. Harry otworzył przede mną drzwi do wyjścia i mnie przepuścił. Tam oślepiły mnie blaski fleszy. Przed budynkiem stała masa fotoreporterów.
-Harry!-szepnęłam cienkim głosem. Chłopak znowu mnie objął. Ruszyliśmy przedzierając się przez tłum z pomocą dwóch ochroniarzy. Wsiedliśmy do jakiegoś samochodu, zapewne własności Harry'ego.
--Harry--
Mam już gotowy plan. Zamierzam jej pokazać cały zespół i nasz dom a później pojedziemy do jej domu gdzie oglądnie albumy rodzinne. Następnie pomogę jej przybliżyć ten czas od, którego się poznaliśmy.
---W willi 1D---
--Liam--
Do domu wszedł Harry razem z..Sophie? Obudziła się! Podbiegłem do niej. Mimo że jestem z Danielle nadal  Sophie liczy się dla mnie bardziej. Podniosłem ją z zakręciłem.
-Harry!-zawołała wyraźnie przerażona. O co jej chodzi? Momentalnie ją odstawiłem. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i wtuliła w Harry'ego. Patrzyła się na mnie z lękiem w oczach. Czy oni są razem? I dlaczego się mnie boi? Chłopak zgromił mnie spojrzeniem
-Hej wszyscy chodźcie na dół! Muszę wam coś powiedzieć!-krzyknął. Po chwili Niall, Louis i Monica dołączyli do nas. Również ucieszyli się na widok dziewczyny i chcieli ją przytulić. Harry zastąpił im drogę.
-Sophie jak widzicie się obudziła, jednak wystąpiły małe komplikacje. Ma amnezję. Niczego nie pamięta. Jeśli chcemy jej pomóc to musimy spokojnie jej o wszystkim opowiedzieć.
Co? Amnezja! Biedna dziewczyna. Chociaż.. Może pójść mi to na korzyść. Trzeba tylko żebyśmy się znaleźli jakiś czas sami....
--Monica--
Każdy z nas miał wziąć   ją na indywidualną rozmowę. Zaczęto ode mnie.
-Słuchaj Sophie! Jestem twoją przyjaciółką. Znamy się od dziecka. Mam na imię Monica. Zawsze traktowałyśmy się jak siostry. Jestem też jedną z pracownic w twojej stadninie. Jesteś dla mnie ważna. Pamiętaj że zawsze mogłaś i nadal możesz na mnie liczyć! Powiedz mi gdyby coś cię nurtowało-powiedziałam na jednym wydechu. Dziewczyna skrzywiła się jakby z bólu. Jej oczy stały się nieobecne
--Sophie--
Kiedy dziewczyna to powiedziała znowu zaczęła mnie boleć głowa. Usłyszałam nagle strzępki rozmów i jakieś dźwięczne śmiechy. I przed oczami pojawił się jakiś obraz. Przyjrzałam się mu. Dwie małe dziewczynki bawiące się razem w piaskownicy. A później obraz zaczął się ruszać:
*Juz zawse bedziemy psyjaciolkami prawda?-zapytała ruda 
Ocywiście że zawse Moniu!-odparła brązowowłosa. Obydwie się przytuliły.
Uroczyście pzyzekam ci że bedziesz moją pzyjaciolką zawsze i że bedziesz świadkową na moim slubie-powiedziała ruda a brązowowłosa powtórzyła jej słowa i podały sobie dłonie na znak obietnicy. Po czym wróciły do zabawy w piaskownicy śmiejąc się razem i wygłupiając.
I wtedy z powrotem zobaczyłam dziewczynę siedzącą obok mnie. Poznałam w niej owego rudego brzdąca. Przytuliłam ją.
-Dziękuję Ci! Widzę że dotrzymujesz przyrzeczenia-powiedziałam do niej. Zaskoczona dziewczyna oddała mi uścisk.
-I zawsze będę o tym pamiętać!-odparła-a teraz chodź pora na pokazanie Ci reszty przyjaciół
---W pokoju Liama---
Weszłam z chłopakiem, który miał być kolejny do jego pokoju.
-Kompletnie mnie sobie nie przypominasz?-zapytał na wstępie.
-Niestety, ale nie-przyjrzałam się mu. Nic a nic obcy!
-To szkoda... Bo widzisz ja jestem Liam twój chłopak. Jesteś we mnie szaleńczo zakochana-powiedział. Oczekiwałam bólu głowy, urywek obrazów po jego wypowiedzi. A tu nic. To dziwne. Dlaczego Monicę zapamiętałam a swojego chłopaka bym nie rozpoznała?
-Na serio? Nic takiego nie pamiętam.
-Spróbuję ci przypomnieć-odparł. Przyciągnął moją twarz do swojej i namiętnie pocałował. I nagle zobaczyłam nowy obraz, jednak nie Liama tylko Harry'ego. Uśmiechał się do mnie. I poczułam coś dziwnego. W tym wspomnieniu miałam ochotę go pocałować, być bliżej niego. Coś tu się nie zgadza. Liam to nie Harry! Więc dlaczego nie widzę podobno mojego chłopaka? A co jeśli..Widok się urwał. I znowu czułam dotyk jego warg na swoich.
---------------------
*Dziewczyny były w wieku przedszkolnym i trochę sepleniły ;)
Jest kolejny. Dedykuję go zulcia112 i Marry Styles Dziewczyny wiedzcie że was uwielbiam! :* I wasze blogi też! Pozdrowienia przekazane, a moje przyjaciółki również was kazały pozdrowić. Czy chciałby ktoś mieć ze mną jakiś kontakt do gadania? Jeśli tak to mogę podać gg albo twittera ;) Spokojnie nie chodzi o prywatne rozmowy tylko o blogach dalszych losach mojej bohaterki i nowych pomysłach. Jeśli kogoś to interesuje to proszę bardzo. A i jeszcze coś. Czy chcecie żebym dodała jakąś ankietę podobnego typu co ta, którą wkleiła Sydney?(zapewne domyślacie się o którą mi chodzi)
Wiem rozdział  nudny i prawie nic się nie dzieje :P W kolejnym będzie więcej akcji obiecuję ;)


A tymczasem proszę o komentowanie :* papa miśki

piątek, 12 października 2012

Rozdział 18 cz. 2

---Sydney---
Stałam przed wejściem do mojej nowej szkoły. Wszyscy wchodzili, bo do dzwonka zostały 2 min., a tylko ja stałam w drzwiach kuląc się pod drwiącymi spojrzeniami zupełnie obcych mi osób. Było już po dzwonku, gdy zdecydowałam się wejść do szkoły. Wszyscy już byli w klasie (i rozpoczęła się lekcja fizyki), gdy ja do nich doszłam. Nauczycielka postawiła mnie przed tablicą (twarzą do klasy) i kazała mi się przedstawić.
-Nazywam się Sydney Fox- mruknęłam pod nosem, a gdy nie zamierzałam powiedzieć nic więcej dostałam polecenie zajęcia wolnego miejsca.
Siadłam obok niskiej blondynki. Starałam się skupić na lekcji, kiedy dziewczyna napisała coś na kartce, którą podsunęła mi pod nos.
^Jestem Stella ^ napisała.^ Co powiesz o sobie?
Szczerze mówiąc nie zamierzałam z nią pisać, ale nie chciałam wyjść na takiego samotnika.
^Jestem Angielką^ odpisałam nieco naginając prawdę. Chociaż... w końcu już dawno przestałam o sobie myśleć jak o półkrwi Amerykance.^ Ale mam nadzieję, że nie będę narzekać na amerykańską szkołę.
^Oczywiście, że nie. Na przerwie przedstawię ci moje przyjaciółki. Pokażemy ci, jak można się bawić w USA.
---40 minut później---
Po wyjściu z sali podeszły do nas dwie dziewczyny.

-To jest Alex- powiedziała Stella wskazując mocnej budowy szatynkę- a to Amanda- wskazała niską brunetkę z krótkimi nogami i dużą pupą.
Każda z nich wyglądała, jakby uważała się za najpiękniejszą na świecie, chociaż żadna z nich ładna nie była. Najładniejsza Stella miała najwyżej 1.48m i posturę anorektyczki.
Rozmawiałyśmy całą przerwę, chociaż zbytnio mi ta rozmowa nie przypadła do gustu.
-Jesteś dziewicą?- spytała Alex.
-Potrzebna ci ta wiedza do szczęścia?- spytałam oburzona.
-Tak, czy nie?
-Tak, a co?
-I jak to jest być dziewicą?- dodała Amanda.- No bo wiesz, my już zapomniałyśmy jakie to uczucie. Zaliczyłyśmy swój pierwszy raz jakieś 4 lata temu. Masz chłopaka?
,,Czarna" szczebiotała tak szybko i bez sensu, że odpowiedziałam tylko na ostatnie pytanie:
-Mam... W Wielkiej Brytanii.
-Też mi- Alex się zaśmiała.- Znajdziemy ci nowego. Związek na odległość nie będzie istniał.
---na informatyce---
-Patrz- oznajmiła szeptem Amanda, pokazując mi zdjęcie chłopaka na twitterze.- Podoba ci się.
-Może być- mruknęłam, a przed oczami stanął mi obraz Nialla.
-Musi- odparła. -Jeszcze na przerwie umówiłam was SMS-em.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Jakim prawem robi coś takiego? Ja jej o to nie prosiłam. Wypuściłam powietrze przez zęby, próbując zachować spokój.
-Ale ja go w ogóle nie znam. Może być jakimś zboczeńcem. A wy skąd go znacie?
-Z twittera oczywiście- odparła Am zanosząc się śmiechem.- Już raz się z nim widziałam, bez zobowiązań. W końcu jestem już zajęta... Umówiliśmy się na mieście. Zaprosił mnie do siebie do domu, ale mama zadzwoniła do mnie, że Sugar, mój chłopak,  jest u mnie w domu i musieliśmy skończyć nasze spotkanie. Chcesz, to mogę iść z tobą.
-A ja? -wtrąciła Stel- Też chcę iść.
-Wszystkie pójdziemy- oznajmiła Alex.- Jeden chłopak na cztery dziewczyny... Mam nadzieję, że go nie speszymy, a Sid będzie miała obstawę.
Wcale nie chciałam się z nikim spotykać, ale ja bym z nimi nie wygrała, a chciałabym mieć tu jakieś koleżanki. Co prawda cały czas milczałam, nie zgodziłam się, ale widać brak odpowiedzi uznały za zgodę, bo nim się obejrzałam dziewczyny miały po mnie przyjść, a potem miałyśmy iść na spotkanie z chłopakiem, którego nawet imienia nie znałam...
---Po południu---
Właśnie oglądałam telewizję, kiedy przyszły dziewczyny. W uszy wpadły mi ostatnie słowa wiadomości: ,,W Nowym Jorku zaginęła już 10 młoda dziewczyna w tym miesiącu. Kto wie coś o miejscu pobytu dziewcząt niech natychmiast zawiadomi policję". Wyłączyłam telewizor. Chciałam wyjść z domu w zwykłych rurkach i T-shirt-cie, ale Amanda postanowiła się trochę pobawić moim wyglądem. Kazały założyć mi najładniejszą sukienkę jaką mam, a potem mnie umalowały. Na koniec Stella spięła mi włosy w kok. I mogłyśmy wychodzić... Moi rodzice nawet nie zauważyli jak zmieniłam swój wygląd.
-Ma na imię Jack- instruowała mnie Am.- Ma 23 lata. Lubi szybkie samochody i quady. Jego ulubiony kolor to brąz. Wystarczy ci tyle wiedzieć.
No i się spotkaliśmy. Chłopak faktycznie był fajny. Zachowywał się z powagą, ale nie tracił okazji, żeby pożartować. Chyba naprawdę wpadłam mu w oko. Zaprosił nas na pizzę. Już dawno ją zjedliśmy, ale wciąż rozmawialiśmy. Przyznałam się, że kocham konie i muzykę, szczególnie One Direction. On miał takie same zainteresowania jak ja. Po godzinie dziewczyny  musiały już wracać do domu. Też chciałam iść z nimi, ale Jack poprosił mnie, żebym została i poszła z nim do jego domu. Tak ładnie prosił... nie mogłam mu odmówić. Mieszkał na obrzeżach Nowego Jorku. Zrobił mi herbatę i poszedł jeszcze na chwilę do kuchni. Pociągnęłam duży łyk tej herbaty, ale zakręciło mi się w głowie. Wtedy zobaczyłam, że napój ma jakiś taki mętny kolor i dziwnie pachnie. To chyba nie jest karma dla rybek, pomyślałam, uśmiechając się na samą myśl tamtego zdarzenia. Odłożyłam szklankę na stół, zostawiając domysły na później. Wrócił Jack i znów gadaliśmy i wygłupialiśmy się. Patrząc na niego widziałam Nialla...
---Kilka godzin później---
Zegar wybił 8.00 pm, a na dworze zaczęło się robić ciemno.
-Już późno, chyba będę musiała wracać- powiedziałam.
-Może chociaż dopijesz herbatę?- Jack uśmiechnął się lekko.
-Wiesz, może następnym razem, teraz muszę iść do domu... Rodzice będą się o mnie martwić- wstałam i poszłam w stronę drzwi.
Chłopak stanął w drzwiach. Dopiero wtedy zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Skrzyżował ręce na piersi, zmrużył oczy i zaśmiał się w sposób, który mi nie bardzo przypadł do gustu.
-Nigdzie nie pójdziesz-oznajmił.
Zrobiłam krok do tyłu, a serce mocniej mi zabiło.
-Jack, zaczynam się ciebie bać...
-Czyżby?- popchnął mnie, a ja upadłam na rozłożone łóżko. Uderzyłam tyłem głowy w ścianę i lekko omdlałam. Słyszałam jednak jak odpina rozporek, mówiąc z szyderczym rozbawieniem:
-No to teraz się zabawimy...
------------------------------
Teraz będzie trochę pikantnego wątku. Nie rozpisując się bardzo, powiem zdradzę Wam tylko (mogę sobie na to pozwolić, bo i tak bym tego nie rozwijała przy pisaniu), że Sid bardzo dobrze zrobiła nie pijąc tej herbaty. Był w niej jakiś narkotyk (coś w rodzaju pigułki gwałtu), ale w takiej ilości, że mogłoby ją to zabić. ,,napój ma jakiś taki mętny kolor i dziwnie pachnie" normalna ilość takich narkotyków nie powinna być widoczna... moim zdaniem. (:
Komentujcie ŚMIAŁO. (;

wtorek, 9 października 2012

Rozdział 18 cz.1

--Sophie--
..Nie ma ale! Harry sobie poradzi, prawda? Znajdzie pocieszenie u przyjaciół. A poza tym nie wiem na pewno czy aż tak będzie Mu źle.
-Chcę iść dalej!-krzyknęłam. Ból zniknął. Wtedy zobaczyłam tunel a na końcu światło. Ruszyłam w stronę jasności. Byłam już w połowie gdy wtem..
-NIE!-w mojej głowie rozbrzmiał krzyk. Upadłam. Złapałam się za głowę. Ten krzyk bolał... Bolał w sercu. Rozpoznałam ten głos. I nagle wszystko się zmieniło. Poczułam że muszę wrócić. Do Niego. To On trzyma mnie na ziemi. I nie mogę iść dalej. Nie chcę iść bez Niego! Nie dam rady się od Niego tak oddalić!
-Stop! Chcę wrócić..-krzyknęłam
-Dobrze, ale zgadzam się tylko dlatego że widzę jak oboje cierpicie. Nie należy rozdzielać dusz, które tworzą jedność. To że widział cię kiedy byłaś niewidzialna świadczy o wielkiej więzi między wami. Jednak wiedz że ponieważ późno się zdecydowałaś  czekają Cię  trudne czasy! Będziesz wiele razy nieszczęśliwa. Więc czy na pewno tego chcesz? Już nie będzie odwrotu!-usłyszałam głos anioła.
-Chcę! Muszę wrócić.-odparłam. Światło mnie oślepiło. Wyleciałam w górę I zatrzymałam się. Poczułam że odzyskuję pełną materialność. I wtedy poczułam wstrząs
--Harry--
Otworzyłem oczy. Obok mnie stał lekarz.
-Co się stało?-zapytałem. Nagle sobie przypomniałem. Zapiekło mnie w gardle-Czy ona żyje?
-Zemdlałeś. Pacjentka żyje i obudziła się, ale..-wybiegłem z sali zanim dokończył. Po chwili byłem już u Sophie. Dziewczyna przyglądała mi się zaskoczona.
 -Soph! Jak się cieszę że żyjesz!-powiedziałem i przytuliłem ją.
-To miłe.. Ale kim jesteś?-zapytała. Odskoczyłem od niej.
-Jak to? Nie pamiętasz mnie? To ja Harry!-powiedziałem. Dziewczyna złapała się za głowę i pisnęła machając nią we wszystkie strony. Jej oczy miały dziwny wyraz. Do sali wszedł lekarz
-To właśnie chciałem panu powiedzieć. Panna Colins ma amnezję-odciągnął mnie na bok.
-Ile to potrwa?-zapytałem zdenerwowany
-Trudno powiedzieć. Może trwać kilka dni, miesięcy, lat a nawet całe życie-odparł
-I nie da się Jej jakoś pomóc w odzyskaniu pamięci?-zapytałem.
-Tak. Trzeba jej pokazać zdjęcia, dom, pracę, przyjaciół, rodzinę. Kiedy coś co dobrze znała się Jej próbuje przypomnieć boli ją głowa. Toczy ze sobą walkę a raczej z blokadą pamięciową. Mimo to im częściej się to zdarzy tym większe prawdopodobieństwo że się wyleczy. Wyjątkowo silnie zareagowała na twoje imię. To oznacza że jesteś dla Niej ważny. Musisz nad Nią pracować! Głównie od ciebie zależy Jej dalsze życie. Po badaniach wypiszemy Ją ze szpitala. Jeśli byłby jakiś problem proszę z Nią przyjechać.
-Dobrze, dziękuję-odparłem. Podszedłem do dziewczyny. Złapałem jej dłoń. Zobaczyłem wahanie w jej oczach. Jednak nie zabrała dłoni.
-Dlaczego twoja obecność mnie boli fizycznie?-zapytała. Ścisnęło mi się gardło.
-Ponieważ mnie dobrze znasz-odparłem puszczając jej dłoń.
-Czy jesteś dla mnie ważny?-zapytała mnie. Hm no więc właśnie to jest pytanie.
-Hmm myślę że tak.. A już na pewno Ty jesteś ważna dla mnie. Dlatego Cię nie zostawię tylko ci pomogę.
-Dziękuję Ci. Bardzo chciałabym Cię pamiętać.. Harry-odparła i pogłaskała mnie po dłoni.
-Obiecuję Ci! Odzyskasz pamięć. A do tego czasu będę cały czas przy tobie! A kiedy już będziesz pamiętała zdecydujesz czy dalej chcesz żebym Ci towarzyszył-powiedziałem. Przyglądnąłem się jej. Była bardzo blada. Lej oczy lśniły przytłumionym blaskiem. Nadal widzę w nich ból. Dlaczego jej się to musiało przytrafić? Naprawdę nie chcę żeby cierpiała!
-----------------------
No i obudziła się! ;) Może nie tego oczekiwaliście, ale  mam nadzieję że nikt z was mnie nie zabije za nowe trudności ^^
W czwartek byłam na pierwszej lekcji plastyki u Pani, która uczyła moje siostry(notabene obydwie się dostały na ASP). Było genialnie! Atmosfera genialna, miłe cztery dziewczyny, które również chodzą, a Pani niesamowicie sympatyczna. Jeszcze nigdy tak bardzo mi nie sprawiło przyjemności malowanie! Wracając tramwajem urzekła mnie malowniczość centrum Krakowa nocą(w domu byłam po 21) A w ten czwartek kolejne zajęcia ^^ moje nowe motto:byle do czwartku! O raaany x( jeszcze dwa dni! Jak ja wytrzymam?
Dzisiaj w szkole dostałam +2 z fizyki. Powiedziałam moim kochanym świrom że mama mnie zabije jak się dowie, na co one stwierdziły że urządzą mi ślub żebym nie umarła bez męża. Klaudia powiedziała że przygotuje mi wieczór panieński, Patrycja wesele, a Anka ślub xD I powiedziały mi że wystarczy tylko że poinformuję Konrada o zaślubinach i przebiorę się w sukienkę. Wszystkie chciały zostać druhnami i chrzestnymi naszych dzieci xD Po czym Klaudia stwierdziła że będziemy mieli z Konradem trójkę dzieci:dwóch chłopców i dziewczynkę. Po namowie pozwoliła mi samej je nazwać. Jednak moja mama dowiedziała się wcześnie ,ale mnie nie zabiła, więc oznajmiłam im że uroczystość odwołana. Na co oczywiście wszystkie się bardzo zawiodły. A Patrycja i Klaudia znowu się założyły ile będę z Konradem(wcześniej obie przegrały zakładając 2 i 5 miesięcy). Patrycja obstawiła całe życie(:* dzięki za dobrą wiarę skarbie) a Klaudia dwa lata. Trochę poczekają zanim się dowiedzą, która wygra :P
dobra za bardzo się rozpisuję xD O reszcie dzisiejszego fazowego dnia wam napiszę kiedy indziej :** papa miśki




piątek, 5 października 2012

Rozdział 17 cz. 2.

---Sydney---
Przylecieliśmy do Londynu, po czym skierowaliśmy się do najlepszego szpitala w tym mieście i w całej Anglii. To tam leżała Sophie. Moja przyjaciółka wciąż pozostawała nieprzytomna, a nawet gorzej. Jeszcze ją operowali i nie było wiadomo, czy przeżyje. Lekarze mówili, że Soph miała wielkie szczęście. Gdyby Harry się pojawił u niej kilka sekund później lub karetka, by się minimalnie spóźniła, nie mogliby zrobić nic.
Moi rodzice szybko zorientowali się, gdzie jestem, szczególnie po tym jak poprosiłam ich o zgodę na wyjazd, i przyjechali za mną. Tata nie zamierzał ustąpić, ale mama, wiedząc, że siłą nie zatrzyma mnie w Ameryce, poszła ze mną na pewien układ.
-Mam pomysł- oznajmiła, kiedy tata poszedł ,,na jednego papieroska".- Wylatujemy jutro do Nowego Jorku. Teraz grzecznie polecisz z nami. I tam pójdziesz do szkoły i zaliczysz ostatnią klasę szkoły średniej. Przez ten rok będziesz bez słowa wypełniać polecenia ojca jak również mieć dobre oceny. Jeśli po tym czasie nadal zechcesz tu wrócić- rozłożyła ręce- proszę bardzo.
-Hmm- zastanowiłam się chwilę, a raczej udawałam, że myślę, bo znałam już odpowiedź. Mama praktycznie nie zostawiła mi wyboru.- Zgoda. Tylko... chcę tu zostać póki Soph się nie obudzi. Potem do was dołączę. 
-Masz max 3 tygodnie- rzuciła mama i zostawiła mnie samą.
Tak więc zostało. Czemu życie musi być takie skomplikowane? Szczególnie, że jest takie krótkie. Nigdy nie czułam czegoś takiego jak od chwili porwania. Może dlatego, że 2 razy w bardzo krótkich odstępach czasu otarłam się o śmierć. A teraz mam zostawić to wszystko? Mieszkam tu krótko, ale nie chce wyjeżdżać!
Rodzice Sophie pokazali się tylko raz, gdy ta jeszcze była nieprzytomna. Ale jedynie zorientowali się w sytuacji zapłacili lekarzom i zniknęli.
Harry przesiadywał w szpitalu cały dzień i noc. Ja starałam się ograniczyć czas spędzony przy Soph. Moja obecność jej nie uratuje, a po prostu nie mogłam tu być... patrzeć jak życie z niej ucieka. 
-Chętnie zajęłabym jej miejsce...
-Chciałabyś- powiedział siedzący obok mnie Zayn.
Uśmiechnęłam się (a raczej wygięłam usta w imitacji uśmiechu) nieśmiało, gdy zorientowałam się, że zaczęłam ,,myśleć" na głos. Odwróciłam wzrok od chłopaka i znów pogrążyłam się w myślach, ale tym razem uważając, by nie wypowiadać ich na głos.
Chętnie zajęłabym jej miejsce... O tak! Jakże by to było łatwo. Sophie ma wielką wolę życia, widać jak walczy z ranami, a ja? Nie radzę sobie już z tym wszystkim...
---3 tygodnie później---
Sophie jeszcze się nie obudziła, lekarze nie dawali jej zbyt dużych szans na przeżycie. A ja musiałam lecieć do USA. Próbowałam uprosić rodziców o jeszcze kilka dni, chociażby tydzień, ale nie mogli się zgodzić. Podobno zaraz po swoim powrocie zapisali mnie do najlepszego liceum w Nowym Jorku. A ja ie byłam w tej szkole ani razu. Jeszcze kilka dni i mnie z niej wyrzucą. Tak więc wyjechałam z Anglii... Po raz który w tym roku? To się zaczyna robić nudne. Zayn oczywiście leciał ze mną. To dobrze. Przez czas mojego pobytu w Londynie Niall był prawie cały czas przy mnie. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Ale ceniłam sobie przyjaźń Zayna. Między nami nic nie było i mam nadzieję, że on też o tym wie.
Noto czas na nową szkołę. Kto by pomyślał, że kiedyś przyjdzie mi chodzić do szkoły z... dziećmi.

-----------------------------------
Och, strasznie krótki wyszedł mi ten rozdział! Przepraszam. W planach miał być dłuższy, ale w realu nie za bardzo chciało mi się pisać. Po prostu opisałam wydarzenia z rozdziału Sophie.N z punktu widzenia Sid i dodałam kilka własnych rzeczy. Wiem też, że nikt w ankiecie nie zaznaczył wyjazdu do USA, ale w ostatniej chwili przyszło mi do głowy kilka nowych, fajnych pomysłów. Ale spokojnie, to tylko chwilowe, nawet nie będzie trwać roku... Ekhm... I tak już za dużo powiedziałam.
 Jak Wam idzie w szkole po pierwszym miesiącu nauki? Ja nie narzekam, chociaż przez tą szkołę w końcu osiwieję. Ostatnio podpadłam pani od biologii, bo zgłosiłam się do konkursu, a potem przez 2 tyg nie chciało mi się pójść na zajęcia. I nauczycielka mnie ochrzaniła tak, że aż mi w pięty poszło. (-;  Ale co mam poradzić na to, że jestem dosyć leniwa, a codziennie (razem z kółkami itp.) mam od 7.10 do 14.15?  Na szczęście już załatwiłam sprawę z biolożką. 
Żeby w szkole mieć święty spokój muszę załatwić jeszcze sprawę z moimi troskliwymi koleżaneczkami, które znalazły mi na internecie chłopaka. Dobrze przeczytaliście. Trzy dziewczyny z mojej klasy bardzo chcą mnie zeswatać z chłopakiem (i to kilka lat starszym ode mnie), którego dwie z nich poznały na fotce i te same już widziały się z nim w realu, a ja nie widziałam nawet jego zdjęcia. I chcą, żebym ja teraz się z nim spotkała.To dobrze, że się o mnie troszczą, ale mają swoje życie prywatne, to czemu czepiają się mojego?

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 17 cz.1

--Sophie--
Jestem w środku ciemności. Powiedzieć że w niej stoję nie mogę. Nie czuję się materialna. Dziwne uczucie. Nie wiem ile tutaj tkwię. Minutę? Godzinę? Dzień? Tydzień? Nie dam rady stwierdzić. Nagle z ciemności wyłoniło się światło. Uformowało się w skrzydlatą postać.
-Witaj Sophie!-powiedziała świetlista postać
-Kim jesteś?-zapytałam
-Twoim aniołem stróżem. Znalazłaś się na granicy dwóch żyć. Ziemskiego i wiecznego. Przez ciężkie rany twoje ciało ledwie styka się z duszą. Masz wybór. Możesz iść dalej albo zostać na ziemi. Jednak najwcześniej możesz wrócić za trzy tygodnie kiedy twoje ciało się zregeneruje-klasnął w dłonie. Zobaczyłam salę szpitalną. Na łóżku leżałam ja. Obok mnie stał Harry ze spuszczoną głową trzymając mnie za dłoń.
-Harry!-zawołałam. Chłopak nawet nie podniósł głowy.
-On cię nie słyszy. Jesteśmy tu, ale nikt z ludzi nie jest w stanie wyczuć naszej obecności. Masz trzy tygodnie. Możesz być wszędzie, widzieć i słyszeć to co chcesz. A po upływie wyznaczonego czasu wrócę spytać cię o decyzję. Pamiętaj że są tylko dwa wyjścia. Idziesz dalej albo wracasz na ziemię. Zastanów się dobrze zanim postanowisz.
--Harry--
-Sophie?-zawołałem. Dziewczyna zemdlała. Jej puls był ledwo wyczuwalny. Do domu wpadli lekarze. Wywieźli dziewczynę na noszach. Wsiadłem za nimi do karetki. Lekarze podłączali ją do różnych przyrządów.
Zadzwoniłem do wszystkich kiedy trwała operacja. Lou, Liam, Monica, Danielle i Niall przyjechali najszybciej jak mogli.
-Co z nią?-zapytał zdenerwowany Liam
-Operacja. A dalej zobaczymy-powiedziałem cicho.
---Parę godzin później---
-Pan Harry Styles?-zapytał lekarz.
-Tak to ja-odparłem ze ściśniętym gardłem
-Proszę za mną do gabinetu-powiedział.
-Więc tak, operacja się udała-zaczął już w gabinecie-Jednak panna Colins jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy i czy się obudzi.
-Prawdopodobieństwo że się wybudzi?-zapytałem
-Nie więcej niż 15%
-CO?!-wykrzyczałem. Nie ona musi się obudzić!
-Przykro mi pozostaje czekać. Proszę za mną zaprowadzę Pana do jej sali.
-Dobrze-spuściłem głowę i wyszedłem za nim. Zaprowadził mnie do dużego białego pomieszczenia. W środku znajdowało się  łóżko, na którym leżała Sophie.  Usiadłem na fotelu, który stał obok. Chwyciłem ją za dłoń.
-Zostawię Pana. Zawołać pańskich znajomych?
-Tak proszę-odparłem cicho
--Sophie--
Mój anioł zniknął a ja nadal przyglądałam się chłopakowi. Po chwili do pomieszczenia wpadli nasi przyjaciele. Oczywiście bez Zayna i Sid, którzy są aktualnie w Ameryce. Monica i Danielle płakały. Liam miał minę kogoś do kogo nie do końca dociera to co się wokół niego dzieje. Lou podszedł do Harry'ego i go przytulił. Poczułam się dziwnie. Miałam ochotę im wykrzyczeć że nic mi nie jest, ale i tak by mnie nie słyszeli. Podeszłam do Harry'ego i pogłaskałam go po głowie. Chłopak podniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. A raczej miejsce gdzie stoję. Czy  to możliwe że mnie zobaczył?
--Harry--
Poczułem się jakoś dziwnie. Przez chwilę miałem uczucie jakby Soph stała obok mnie. Potrząsnąłem głową. Jednak po chwili wydawało mi się nawet że ją widzę. Zamknąłem oczy. Kiedy je otworzyłem już jej nie było. To pewnie przewidzenie.
--Sophie--
---Parę godzin później--
Była już noc. Wszyscy już poszli. Został tylko Harry. Nadal siedział na fotelu. Przyglądałam się mu. Widziałam ból na jego twarzy kiedy patrzył się na moje ciało.
-Nie odchodź-szepnął. Po jakimś czasie zmorzył go sen.
---Dwa tygodnie później---
Przyglądałam się moim bliskim przez ten czas. Cieszyłam się że im się układa. Liam zaczął spotykać się z Danielle a Lou i Monica kochali się coraz bardziej. Zayn i Sydney przyjechali z Ameryki. Sid często mnie odwiedzała. Z radością przyjęłam fakt że między nią i Nallem wszystko się świetnie układa. Moi rodzice raz się zjawili by odlecieć następnego dnia z powodów służbowych. Widziałam żal w ich oczach. No cóż ja rozumiem. Mają masę obowiązków. Wszyscy oni dali by sobie beze mnie radę. A co do Harry'ego. Codziennie przesiadywał w szpitalu. Wracał do domu tylko po to by wziąć prysznic, przebrać się i zjeść coś. Kiedy patrzyłam na jego mękę ściskało mi gardło. To nie sprawiedliwe że nie mogę mu jakoś pomóc! Często mam wrażenie że mnie widzi. Jednak zaraz później odwraca wzrok myśląc że to przewidzenie. Dziwi mnie to. Inni jeszcze nigdy mnie nie poczuli anie na widzieli. 
-Sophie wróć. Kocham cię. Jeśli ty odejdziesz moja dusza z tobą-powiedział. Zobaczyłam łzy w jego oczach. Nie jeszcze nigdy nie widziałam jak płacze. Proszę! Poczułam mocne szarpnięcie. Białe światło i..
--Harry--
-Ja też cię kocham. Przepraszam cię Harry-usłyszałem jej słaby głos. Otworzyła oczy! Ona żyje! Chwyciła mnie delikatnie za rękę i otworzyła usta. Jednak nie wydobyła z siebie dźwięku.  Jej oczy zaszły mgłą. Usłyszałem  pisk aparatury. Do sali wpadli lekarze. Jakaś pielęgniarka wyprowadziła mnie na korytarz. Przez szybę zobaczyłem że reanimują ją elektrowstrząsami. Nie!-przemknęło mi przez myśl i otoczyła mnie ciemność.
--Sophie--
Poczułam ból, który mnie oszołomił. Przed oczami migał mi ludzki świat i miejsce pomiędzy. Krzyknęłam. Poczułam że przez moje ciało przebiegają bolesne dreszcze docierając aż do duszy. Nie poruszałam się ani nie odzywałam ale w myślach przeżywałam piekło. 
-Szybko decyzja!-powiedział głos mojego Anioła. Oni mnie chyba nie potrzebują.. A ziemia to złe miejsce. Odczułam palenie wszędzie. Moja dusza niemo wzywała pomocy. Ogień palił mnie wszędzie. Mogę zakończyć moje męki ale..
-----------------C.D.N--------------------------
No i jak wam się podoba? Bo mi nie bardzo :/
W piątek gramy dla chłopaków na oazie różne scenki :D Ja gram w tej:
Jestem tym z błyszczykiem :P Ale będzie szał! Trwają próby ^^ A w sobotę mięliśmy super ognisko. Z koleżankami turlałyśmy się z dużej górki, która tam była. A moja przyjaciółka zrobiła mi i mojemu chłopakowi zabawne zdjęcia. Jak je zobaczyłam to padłam ^^ Nie ma to jak pozować dla żartów z miśkiem. Całkiem niezłą pogoda była, dużo ludzi, ogólnie było genialnie.
Do następnego :* I proszę o komentarze!