--Sophie--
-Las..Zieleń. Lubię ją tak? Coś kojarzę..
-Lubić to mało powiedziane!-zaśmiała się-Masz bzika na punkcie piękna natury! Czasem kiedy jesteś smutna lepiej Ci robi siedzenie na drzewie niż rozmowa. Osobiście ja bym tak nie mogła. Ty potrafisz siedzieć na dworze całe dnie. Park jest dla Ciebie stokrotnie lepszy niż kino-pokręciła głową.
I wtedy zobaczyłam przed oczami las, jesienny las, rysowałam, nucąc wesołą melodię. A tuż obok siedziała wiewiórka
-I jak Ci się podoba Ruda?-pytałam ze śmiechem pokazując jej szkic krajobrazu-Też kocham ten las mała!.. I obraz zniknął
-Wow! Rzeczywiście.. A Harry?Jak go poznałam i kim dla mnie jest?-zapytałam
-Nie wiem jak się poznaliście, ale przyniosłaś wtedy do domu jego bluzę, co zaowocowało dalszą znajomością. Nie jesteście razem jeśli o to Ci chodzi. Jesteście ,,przyjaciółmi"-powiedziała
-Aha dzięki.. Wiesz ja już do niego pójdę-powiedziałam nieśmiało, ale i zniecierpliwiona. Chcę żeby był przy mnie
--Harry--
-I jak?-zapytałem z nadzieją
-Troszeczkę przypomniałam sobie Lisiczkę. Jednak przełomu nie ma.
-No cóż szkoda. Nie przejmuj się. Wszystko sobie przypomnisz-powiedziałem zdeterminowany-Już późno, chodź pokarzę Ci jeszcze twoją sypialnię i jutro będziemy kontynuować przypominanie.
-No dobrze-odparła. Zaprowadziłem ją na drugie piętro. Otworzyłem drzwi od jej sypialni.
-To tutaj właśnie sypiasz. Nie ukrywam przegadaliśmy tutaj wiele godzin kiedy porwano Sid-uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie naszego pierwszego pocałunku.
-Całkiem przytulnie-stwierdziła
-Może ja już pójdę-powiedziałem niepewnie wiedząc, że już późno a jutro jedziemy z chłopakami do studia. Mimo wszystko mam ochotę zostać tu. Jednak wiem, że przy Sydney nic jej nie grozi. Spojrzała na mnie z niepokojem
-Może to dziwne, ale wolałabym żebyś został. Nie pamiętam dobrze tej dziewczyny. Dziwnie się będę czuła.. Jednak jeśli chcesz to idź-odparła spokojnie
-Mnie też nie zupełnie pamiętasz-odrzekłem z mimowolnym westchnieniem-Ale zostanę jeśli sprawi Ci to przyjemność. Rozumiem, że nie jest Ci łatwo.
-Dużo bardziej niż Sydney.. -widać było że nie ma ochoty dokończyć
-W takim razie zostaję-powiedziałem uśmiechając się do niej lekko
--Sophie--
---następnego ranka-kuchnia---
-Cześć Soph. Nie śpisz już?-przywitała się Sydney
-Nie już od jakiegoś czasu. Akurat tyle, że zdążyłam się umyć, ubrać oraz przyjść tutaj. Właśnie się zastanawiam co zrobić na śniadanie.
-Mam nadzieję, że nie zapomniałaś jak się gotuje. W przeciwnym razie będę musiała sama się wszystkiego nauczyć-zaśmiała się.
-Spokojnie dam radę. Idź się ubrać a ja wszystko przygotuję dla naszej trójki.-uśmiechnęłam się do niej
-Trójki? Harry tu został? Widzę, że coś się tutaj dzieje. Zapytam się z ciekawości.. Zakochałaś się w nim?-spojrzała mi przenikliwie w oczy. Nie spodziewałam się takiego pytania. Czy jestem?
-Nie, chyba nie.. Przynajmniej mi się nie wydaje-odparłam niepewnie
-Tylko to chciałam wiedzieć. Idziemy dzisiaj na zakupy? Chłopacy i tak jadą do studia
-Jasne-odparłam. Zakupy mogą być przyjemne.
--Harry--
Obudziłem się. Sophie nie było. Zbiegłem na dół i wszedłem do kuchni skąd usłyszałem głosy i śmiechy. W środku zastałem Soph i Sid. Ta pierwsza wykładała właśnie jakieś pięknie udekorowane,zawijanie naleśniki z owocami widocznymi od góry potrawy na talerze. Całość wokół polała równomiernie w kółeczko jakiś czerwony sos.
-Cześć wam-powiedziałem.
-Hej!-bierz talerz i idź do jadalni. Jakbyś mógł zabierz też mój. Muszę dokończyć kawę. Lubisz latte macchiato?
-Pewnie-więcej nie zdołałem wykrztusić. Nigdy mi nie powiedziała że potrafi dobrze gotować. Ciekawostka. Widać jej przyzwyczajenia sprzed ataku tego szaleńca gdzieś się zachowały. Gotowanie nie wiązało się raczej z jej psychiką i pozostało w jej pamięci. Może powinienem o tym powiedzieć doktorowi. Tak rozmyślając wziąłem talerze i wszedłem do jadalni. Za mną podążyła Sydney. Uśmiechnąłem się do niej.
-To chyba dobrze, że pamięta o gotowaniu, nie sądzisz?-zagadnąłem
-Raczej tak. Posłuchaj mnie uważnie Harry. Sądzę że wszystko się ułoży. Jednak obydwoje musimy spędzić z nią dużo czasu. Idę z nią dzisiaj na cały dzień do galerii handlowej. Będę jej opowiadać różne rzeczy związanie z jej przeszłością. Ty zajmij się nią jutro. Nie wiem co będziesz jej mówił, ale wiem że oboje musimy się postarać-powiedziała poważnie
-Masz rację. To dobry pomysł-odparłem. I nagle wpadłem na pewien pomysł...
-----------------------------
No wiem że mało się dzieje. Miało być w nim duużo więcej. Nie mam ochoty skracać wymyślonej historii bo wyszłoby ,,masło maślane". Dlatego ten rozdział jest tylko połową a może nawet mniejszą częścią tego co sobie ostatnio wymyśliłam. Wiem że może was zawiodłam tą notką, jednak gdybym chciała nie dzielić tego mojego rozdziału wyszedłby dwa razy dłuższy(albo i więcej). A nie chcę was zadręczać długim czytaniem ;) Dlatego właśnie najciekawszą część przeczytacie dopiero w moim następnym rozdziale.
Powiem wam, że mój chłopak jest nieprzewidywalny.. Jest bardzo zajęty, ponieważ jest w pierwszej liceum i dot ego masę dodatkowych zajęć typu szkoła muzyczna. Dlatego teraz rzadko się widujemy :( Widać jemu też nie jest to na rękę. W czwartek czekał na mnie ponad pół godziny na przystanku autobusowym czekając byśmy już razem jechali autobusem. W zimnie i po 20. Jestem pełna podziwu. Podczas kiedy ja jechałam tramwajem z centrum on czekał bez żadnej skargi. No i jak zawsze odprowadził mnie prosto pod dom :) Widać że mu jeszcze zależy. Dobra kończę bo zanudzam xD
Czy wy też cierpicie na niedospanie? :( Zapewne tak. Szkoła to szkoła.
Przy okazji pozdrawiam i TULĘ moje siostry! Tak o was chodzi Zulcia i Marry :D
TULIMY!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział taki ja każdy inny-zajebistosuperowonajlepszy!
Jej! Co ten Hazza kombinuje? :)
http://from-hatred-to-love.blogspot.com/
i
http://i-wanted-to-a-normal-life.blogspot.com/
boskie :D nie mogę się doczekać dalszej części
OdpowiedzUsuń