piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 21 cz.2

---Sydney---
Poszłyśmy na duuuże zakupy. Takiej gotówki byśmy nie udźwignęły. Wzięłyśmy ze sobą jedną kartę kredytową, ale za to z 30 tysiącami funtów. Po drodze zaśmiałam się, że chyba idziemy kupić własny jacht. Sophie przyznała, zupełnie na poważnie (przynajmniej tak mi się wydawało), że w sumie to jest niezły pomysł.
-Ale teraz idziemy na tańsze zakupy- zaśmiałam się.
-Czyżby?- Sophie się uśmiechnęła.-Czy lubiłam chodzić na zakupy?
-Czy lubiłaś? Soph, jesteś typowym przykładem zakupoholiczki! Przecież w domu na garderobę masz przeznaczony osobny pokój większy od mojej amerykańskiej sypialni.
Skinęła głową, ale nie wyglądała na bardzo przekonaną. Jej mina mówiła: ,,Nie chcę nic mówić, ale gadasz głupoty." Całkiem zapomniałam, że po pierwsze w połowę tej garderoby zajmowały również moje ubrania, a po drugie przed wakacjami zajęłyśmy się tym. Większość strojów oddałyśmy biednym lub wyrzuciłyśmy (odkrywając, że są za małe, ,,niemodne" lub całkowicie znoszone- z dziurami w dziwnych miejscach). To, co zostało, to  zaledwie pięć szaf ustawionych 4 po dwie w sypialni każdej z nas i jedna duża (z kurtkami i butami) w holu. Nic dziwnego więc, że Soph tego nie pamięta. Muszę skupić się na czymś, co jej wróci pamięć, pomyślałam.
-Może chodź do sklepu jeździeckiego- zaproponowałam. W tej galerii był jeden taki mały sklepik.- Muszę kupić nowe bryczesy. W tych już mam dziurę na tyłku.
Uśmiechnęłam się, ale moja przyjaciółka była wciąż poważna, chyba próbowała rozszyfrować to, co właśnie do niej powiedziałam.
-Bryczesy- wyjaśniłam.- Spodnie do jazdy konnej. Przetarły mi się w pewnych miejscach.
-A tak- odparła zamyślona.- Możemy iść.
Szłyśmy powoli oglądając wystawy wszystkich mijanych butików.  Sophie chyba sobie coś przypomniał, bo zrobiła swoją tradycyjną minę. Nagle odskoczyła w bok jakby ktoś wylał na nią wiadro wrzącej wody. Schowała się za mną, a po chwili namysłu pociągnęła mnie w bok.
Obie upadłyśmy na lśniące płytki budynku. Skuliłam się pod rozbawionymi spojrzeniami gapiów. W końcu podniosłam się, pomagając wstać przyjaciółce.
-Co ty wyprawiasz!- powiedziałam szeptem, jednak z zapowiedzią krzyku.
-To on!- powiedziała wskazując w dal.- Morderca! Omal mnie nie zabił!
Szybko spojrzałam w tamtym kierunku, ale zobaczyłam tylko tłum ludzi. Moje spojrzenie przykuł jeden mężczyzna wybiegający z galerii.
-Spokojnie- powiedziałam.- Nic się nie stało. Coś ci się przywidziało. Myślisz, że facet, który jest poszukiwany przez policję w całej Wielkiej Brytanii tak po prostu chodziłby po centrum handlowym? Chodź już.
Na sklepie jeździeckim do szyby przyczepione było ogłoszenie, które przykuło moją uwagę, bo w tle było zdjęcie skaczącego konia. Przeczytałam je na głos:
-,,1 października o 4.00 p.m. odbędą się zawody skokowe na ujeżdżalni stadniny Wonderful Horse (w centrum) o puchar Londynu. Zapisy odbywać się będą do 25 września. Trzech najlepszych jeźdźców przejdzie do etapu krajowego, a potem do międzynarodowego. Za złoty medal po etapie międzynarodowym będzie nagroda w wysokości 5 milionów euro. Do udziału zapraszamy jeźdźców w wieku 18-30 lat z dowolnym koniem."
-To już za tydzień. Muszę wziąć w tym udział- powiedziałam.- A ty nie chcesz?
-Nie wiem...- Sophie spuściła wzrok.- Może niekoniecznie.
Miałam nadzieję, że coś sobie przypomni. Chociaż to ja miałam zawsze talent do jazdy i bez problemu robiłam rzeczy, które jej przychodziły często z trudem, zawsze kochała jeździć. 
Weszłyśmy do butiku ze sprzętem jeździeckim. Próbowałam zagadać Soph. Opowiadałam jej wiele rzeczy, przy okazji przymierzając bryczesy. Wybrałam TAKIE.
-I co myślisz?- spytałam przeglądając się w lustrze.
-Świetnie- odparła.- A... ja nie potrzebuję żadnych?
-Nie potrzebujesz, ale mamy sobie poprawić humor. Nastolatka z pełnym portfelem może podbić świat. Bierz co chcesz. A ja kupię jeszcze nowy toczek.
Nie potrzebowałam kasku. Mój był prawie nieużywany, ale pieniądze tu nie grały roli, a chciałam jakoś pomóc Sophie. Może coś sobie przypomni...
Wzięłam więc jeszcze TEN toczek.
W końcu podeszłyśmy do kasy.
-To ile płacę?- spytałam.
-Bryczesy 610 funtów- podliczała kasjerka- + toczek 459 to razem... 1059 funtów.
Podałam jej kartę kredytową, a potem podliczyła jeszcze zakupy Sophie (wcale nie tańsze od moich).
-Ok, a teraz suknia wieczorowa- oznajmiłam, gdy wyszłyśmy z butiku.
-Po co?- Sophie wyglądała na zaskoczoną.
-Wiesz... suknia to jest taki kobiecy strój, który jeśli jest czerwony lub czarny i mocno wycięty przyciąga facetów jak miód pszczoły- odparłam. Oczywiście żartowałam, ale te żarty, przez które Sophie kiedyś spadała z łóżka, teraz sprawiały jedynie, że patrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Wiem, co to jest- odpowiedziała powoli.- Ale po co mi to? Jeśli mam tyle ubrań, jak twierdzisz, to czemu mamy kupować nowe?
-Dla zabawy. Przecież to czysta przyjemność! Chodź- złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w stronę sklepu z ubraniami na imprezę. 
Wybieranie zajęło nam ponad 2 godziny. Przez ten czas już chyba z 5 razy dzwonił do nas Harry. Ależ on upierdliwy. Sophie brała na głośnomówiący, więc ja też słyszałam, co mówi chłopak i mogłam się do niego odzywać. Nasza ostatnia rozmowa skończyła się tekstem Harry'ego: ,,Was dziewczyny jak się puszcza na zakupy to trzeba wam dawać budzik, który po godzinie zaczyna dzwonić wkurzająco i cichnie dopiero jak wejdziecie do domu". Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Czy on zawsze był taki niecierpliwy?- spytała Soph.
-Nie... Po prostu martwi się o Ciebie.
-A ma powód? Przecież jestem z tobą... Mam się Ciebie bać?- spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Taak! Jestem wilkołakiem i jak nie wrócimy do domu przed północą, to cię przeżuję, wypluję i zakopie na później.
Dziewczyna znów zaczęła się śmiać, a rezerwa w jej zachowaniu zniknęła. Miałyśmy szansę znów zostać najlepszymi przyjaciółkami. Ostatecznie Soph wybrała TEN zestaw od Chanel. Może nie czerwony, ale jak Sophie go zobaczyła, to już nie myślała o niczym innym. Kosztowało nas to praktycznie resztę z zabranych ze sobą pieniędzy, więc nie starczyło już dla mnie, ale nieważne. Najważniejsze, że Sophie była szczęśliwa.
Szczerze mówiąc te zakupy mnie dosyć zmęczyły, pierwszy raz w życiu. Ze względu na, wg Soph (nie jestem pewna czy to prawda, w końcu ona ma amnezję), spotkanie jej niedoszłego mordercy, czy przez telefony Harry'ego, a może po prostu dlatego, że moja przyjaciółka nie jest całkiem sobą i dziwnie się z nią czuję. Tego nie wiem, ale chcę już wracać do domu. Ona chyba nie miała nic przeciwko, bo jak spytałam czy już wracamy, bez zastanowienia się zgodziła. Było już dobrze po 20 i na dworze panował półmrok. Nie lubiłam chodzić po nocy, ale wolałam nie brać koni, nie wiem, czy Sophie pamięta jak się jeździ, a samochodem?  My nie mamy prawa jazdy, Harry z kolei miał coś do załatwienia, więc nawet nie prosiłyśmy go, żeby po nas przyjechał. Mogłam zapytać Nialla, ale on rozbił już tyle samochodów, że chyba wolę się przejść, nawet w nocy.
----------------------------------------
Hej, to znowu ja!
WOW!!! Ponad 5 tys. wejść i 138 komci. Naprawdę jesteście wspaniali!
 (: Przepraszam Was, że tamten rozdział był taki krótki i nudny, ale jakoś nie miałam pomysłu, weny (u mnie wena pisarska to nie jest to samo co pomysł, tylko raczej chęć do pisania (;  ) i czasu. Chciałam trochę to teraz nadrobić... niestety ten rozdział też nie jest rewelacyjny, ale może chociaż trochę lepszy. A następne też mogą być fajne. Mam kilka pomysłów, większość wymyśliłam wczoraj, no i niedawno zamknęła się moja ankieta. Ją też przydałoby się zrobić. Przez kilka następnych rozdziałów nie będzie nudno, to Wam mogę obiecać. Chociaż pomysłów nigdy mi nie brakuje, ale w szkole dają nam niezły wycisk. W zeszłym tygodniu codziennie chodziłam na 7.10 (może dla niektórych to nic dziwnego, ale chodzi o to, że planowo co dzień mam na 8.00, a w czwartki na 8.55, ale miałam kółka: chemia- poniedziałek i piątek, matma- wtorek, biologia-środa, fizyka- czwartek przez 2 godz.) do 14.15 (we wtorek i piątek do 13.30). A samo chodzenie do szkoły to jeszcze nic. Mam prawie codziennie kartkówkę lub test. A po tym długim weekendzie już mam zapowiedziane: wypracowanie z polaka, kartkówki z chemii i techniki i jeszcze w zeszłym tygodniu powinniśmy mieć test z fizyki, ale 2 razy nam lekcje przepadały i nie wiem, czy na następnej fizyce zrobi ten test, czy obiecane powtórzenie. Zresztą po co ja was tym zanudzam? Po prostu mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie słabe notki... Ale spokojnie, koło wtorku Sophie opublikuje swoją część i z tego co wiem na pewno się nie zawiedziecie. ;) Przynajmniej Ona rozkręci trochę akcje. :)
I to właśnie Sophie.N dedykuję tę notkę. Wczoraj podsunęła mi kilka świetnych pomysłów.
Pa wszystkim. *-:   Do piątku.  :)
PS wstawiam teraz 2 aforyzmy, bo jeden musi być za poprzednią notkę. xD 

,,Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko Ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie z oglądania się do tyłu."
Paulo Coelho


,,Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może zakochać się w Twoim uśmiechu."
Gabriel Garcia Marquez 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Tekst Harrego zajebisty! Ha ha Naprawdę super się czytało i szkoda że tak mało :) Ale mi się zrymowało! :) No znowu! XD
    Ja też mam mnóstwo pracy w szkole. Codziennie kółka i w ogóle... Jak pani na kółku informatycznym pytała się w jaki dzień ile mamy zajęć i w ogóle, żeby wiedzieć kiedy odrobić straconą godzinę, i ja jej zaczęłam wyliczać moje zajęcia to była w szoku XD Jej mina? Bezcenna. Mój kolega mówi,że jestem praco- holikiem. Może...
    Ja też dodam jednego aforyzmaka (czy jak to się mówi ;D):
    "Śpieszmy się być szczęśliwi!
    Dni mijają tak szybko,
    życie jest krótkie."
    ~Phil Bosmans

    Fajny nie?

    http://from-hatred-to-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje. (:
    No to też Ci współczuję.
    Fajny. (;
    Zaraz do Ciebie zajrzę, bo mam już małe zaległości w czytaniu. (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ; ) Mam nadzieję, że Sophie odzyska pamięć ; ) Przyznam się szczerze, że się trochę wystraszyłam, kiedy Soph zobaczyła tego mordercę. W dodatku jeszcze później szły w nocy do domu. Myślałam, że się coś stanie ; DD Ale na szczęście nie, bo pewnie znowu bym w nocy nie spała ; D
    Ja Ci współczuję z tymi wszystkimi kółkami. Ja to bym chyba zwariowała x D
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń