poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 28 cz. 2

---Niall---
Wsiadłem przemoczony do drogiego, niedawno kupionego samochodu. Pojechałem do domu. Po drodze na każdym wieszałem psy. Trąbiłem i kląłem za każdym razem, kiedy ktoś zajechał mi drogę, a w drodze do mojego pokoju jeszcze nawrzeszczałem na Louisa.
Rzuciłem się na łóżko, nie mając ochoty nawet na zdjęcie mokrego, lodowatego ubrania. I tak już zacząłem kichać. Wziąłem do ręki komórkę. Musiałem jeszcze raz zadzwonić do Sid. Nie odebrała. Tym razem nie słyszałem nawet sygnału, od razu włączyła się poczta głosowa. Zamachnąłem się, żeby ze złości rzucić telefonem w ścianę, ale w ostatniej chwili się opanowałem. Chciałem jeszcze raz coś zobaczyć- SMS-y od Sydney. Wszedłem w folder z SMS-ami. Zobaczyłem dwie nieodebrane wiadomości od niej. Przeczytałem wcześniejszą:
Hej Niall!
Pamiętasz mój pomysł, o którym Ci kiedyś opowiadałam- ten z detektywami. :) Postanowiłam ich wynająć, a nie mogłam na Ciebie czekać. 
Wrócę za jakąś godzinę. 
Sid. :*
...i późniejszą:
Wszystko poszło dobrze, już wracam z Marthą (panią detektyw) do mojej willi. Za 10 minut dojadę, a Soph wreszcie będzie miała dobrą ochronę. 
Kocham Cię. :*
Sid.
To moja wina, uświadomiłem sobie nagle. Nie wiem jak to się stało, ale nie odebrałem tych SMS-ów, nawet nie zauważyłem, że przyszły. Nie odkładając telefonu wszedłem na internet zobaczyć tych detektywów. Trafiłem na dobre zdjęcie całej trójki. Jednego mężczyzny nie poznałem, kobieta obok niego to musi być Martha, ale ten trzeci... Przecież wczoraj go widziałem! To on chciał rozmawiać z dziewczynami.
---Thomas---
Jechałem drogą od willi dziewczyn, do naszego biura. Musiałem ją całą dokładnie obejrzeć. Coś przegapiłem, już ja się dowiem co. Później spróbuję namierzyć telefon Marthy. Jadąc leśną ścieżką zobaczyłem skręt w prawo. Ale dlaczego miałyby tam skręcać? To całkiem okrężna droga.  Wtedy zobaczyłem deski i pachołki leżące w krzakach. Czyżby ktoś zamknął tą główną, leśną drogę, a potem wszystko sprzątnął? Skręciłem w bok.
Gdy dojechałem do niewielkiej polanki aż wstrzymałem oddech. Stał tam samochód Sydney... a raczej to, co z niego zostało. Dookoła leżało szkło chyba z każdej szyby. Samo auto było doszczętnie spalone. Jedyne, co z niego zostało, to kilka części obudowy. Kopnąłem coś, co zalśniło w przebijającym się nad drzewami słońcu. Podniosłem to, co okazało się być łuską od pocisku.
Z duszą na ramieniu sprawdzałem wnętrze samochodu. Serce mi stanęło, kiedy zobaczyłem w nim kilka zwęglonych kości. Odetchnąłem, gdy zorientowałem się, że na pewno nie należą do mojej przyjaciółki ani naszej młodej klientki. Zobaczyłem też leżącą na ziemi butlę z benzyną, ale bez benzyny. Nowicjusze, prychnąłem. Nawet nie potrafią porządnie zatrzeć śladów... Lepiej dla mnie. Teraz tylko muszę znaleźć Marthę i Sydney.
---Sydney---
-Sid- usłyszałam czyjś głos obok mnie. Zignorowałam go całkowicie. Daj mi spać, Soph, pomyślałam. To przyjaciółka najczęściej mnie budziła w momencie, kiedy najbardziej chciałam spać. I znów:- Sid. Sydney!
Ziewnęłam, chciałam się przeciągnąć, ale nagle poczułam, że nie mogę. Coś mi trzymało ręce za plecami. Wystraszona otworzyłam oczy. Dookoła panował półmrok. Siedziałam na krześle ze związanymi rękami za jego oparciem krzesła i nogami przywiązanymi do przednich jego przednich nóg. Obok mnie w takiej samej pozycji siedziała Martha. Na jej widok wszystkie wspomnienia powróciły. Zmrużyłam oczy, starając się pozbyć pulsującego bólu głowy. Spróbowałam wziąć głębszy oddech, ale nie udało mi się. W klatce piersiowej poczułam tak ostry ból, jakbym miała co najmniej złamane wszystkie żebra. Jęknęłam cicho.
-Wszystko w porządku- spytała troskliwie Martha. W jej oczach malowała się wyraźna ulga.
-Nie wiem- szepnęłam niepewnie, mając nadzieję, że te kilka słów nie uruchomi nowego ataku bólu.- Co się stało?
-Omal nie zginęłaś... i to na własne życzenie. Ci, którzy strzelali w nas, chcieli nas przestraszyć, więc postanowili strzelić między nami. Nic by się nie stało, ale ty musiałaś odskoczyć... Pocisk przestrzelił cię na wylot, po drodze przebijając płuco i ocierając się o serce. Dla tych bandytów widać byłaś bardzo ważna, bo w ciągu trzech minut zajął się tobą najlepszy chirurg w Londynie. Robił to prywatnie, nie w szpitalu, żebyś nie wpadła w ręce policji, a zaraz po operacji trafiłaś tutaj, do mnie. A po twoim... wypadku ja musiałam się poddać, bo by ci nie pomogli.
-Przepraszam...- szepnęłam, spuszczając głowę.- Wiesz, czego oni od nas chcą?
-To nie twoja wina. Ich było z dziesięciu uzbrojonych po zęby, a my dwie, w tym tylko ja miałam broń. Nie... Nie mam pojęcia o co im chodzi. Ale muszę cię zasmucić, że się tego nie dowiemy- uśmiechnęła się.
-Dlaczego?
-Bo już nas tu nie będzie- spojrzałam na nią pytająco, a ona zaczęła się wiercić na krześle.- Uciekniemy, Sid. Planowałam to odkąd mnie tu przywieźli, ale jak byłam sama, narażałam twoje życie, a odkąd ciebie tu zostawili, cały czas byłaś nieprzytomna, nie wiem, czy przez narkozę, czy odniesioną ranę, ale jakbym się sama uwolniła, miałabym problem z tobą. Przecież bym cię nie uniosła.
Krzesło Marthy się przewróciło.
-Uważaj...
-O to mi chodziło- oznajmiła.
Martha wyszarpnęła ręce ze sznurów i roztarła nadgarstki. Potem odwiązała nogi i uwolniła mnie. Stanęłam na ziemi, ale nogi nie wytrzymały mojego ciężaru i runęłam na ziemię, prześlizgując się między łapiącymi mnie rękami towarzyszki.
-Co teraz?- spytałam, podnosząc się z ziemi.
-Jesteśmy w jakiejś piwnicy. Wyjdziemy stąd i po wszystkim.
-Mówisz, jakby to było takie proste...
-A nie jest- usłyszałyśmy za sobą czyjś niski głos.
Obróciłam się na pięcie. Za nami stał mężczyzna, celujący w nas pistoletem.
-Uratowałem ci życie, Sydney Fox- kontynuował- a ty tak się odpłacasz?
-Najpierw omal mnie nie zabiłeś- wycedziłam przez zęby?
-Nie ja, tylko jeden z moich ludzi, którego już za to przykładnie ukarałem, ale tak naprawdę sama się o to prosiłaś. Tobie się chyba wydaje, że jesteś mi tak niezbędna, że nie mogę cię zabić. Masz rację... Ciebie nie mogę, ale chętnie bym się pozbył zbędnych gości- wycelował  w Marthę.
-Nie!- krzyknęłam stając przed nią. Znałyśmy się tak krótko, ale już traktowałam ją jak najlepszą przyjaciółkę.- Zostaw ją! To mnie chcesz...
Wtedy drzwi od piwnicy wyleciały z zawiasów, a naszym oczom ukazał się oddział antyterrorystyczny, na czele którego szedł Thomas.
-Thom- zawołała Martha i rzuciła mu się na szyję.
Stanęłam obok nich.
-Widzę, że żyjecie- oznajmił Thomas z szerokim uśmiechem.- Czyli teraz możemy zabrać się za wykonanie naszego zlecenia.
-Tak?- uniosłam brew.- Ale i tak wam potrącę za te dwa dni.
-Dobrze- Martha położyła mi rękę na ramieniu.
-Jest tu ktoś, kto chce się z tobą zobaczyć- dodał Thom.
Zobaczyłam Nialla, wyglądającego przez dziurę w miejscu, gdzie antyterroryści wyważyli drzwi.
-Niall!!!- krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
------------------------------------
Jak tam u was po ,,końcu świata"? U mnie dobrze, tylko że w środę nad ranem omal mi się szkoła nie zawaliła. Idę sobie na 7.10 do szkoły, a tu od samego ogrodzenia przy szkole dziura długa na 70 metrów, szeroka na 20, z 5 jednostek straży, policji i lekcje odwołane. 
(na zdjęciu ogrodzenie mojej szkoły jest na samym dole)
Tak więc przerwę świąteczną mam od środy, z tym, że w środę wstałam i tak o szóstej. ;)
Ale 21-ego miałam piękny dzień, obudziło mnie słońce, cały dzień niebo było bezchmurne itp.
Ponieważ do poniedziałku już żadna notka się nie pojawi, chciałabym Wam wszystkim złożyć serdeczne życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia (zamiast aforyzmu, wstawię wierszyk Bożonarodzeniowy).
,,Staropolskim obyczajem,
gdy w Wigilię gwiazda wstaje,
Nowy Rok zaś cyfrę zmienia,
wszyscy wszystkim ślą życzenia.
Przy tej pięknej sposobności
my życzymy Wam radości,
aby wszystkim się darzyło,
z roku na rok lepiej było."
:)

6 komentarzy:

  1. Cudo !!!! Już myślałam, że zastrzelą Marthe albo Sid ...
    Szybko pisz dalej !!!!
    - Jula ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sid poważnie oberwała. Ale na szczęście żyje. (:
      Dzięki i pozdrawiam. :D
      ~ Sydney F.

      Usuń
  2. Matko, ta dziura u Was to prawie jak koniec świata! Wcale bym się nie pogniewała jakby nasze gimnazjum wysadzili x D
    Rozdział genialny i wspaniały! Jak dobrze, że Marthcie i Sid nic się nie stało ; ) Dawaj szybko następny rozdział!
    Również życzę wesołych świąt ; *
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com
    kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. [SPAM]
    hej.
    zapraszam na mojego bloga,
    http://you-laughing-with-snowmen.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. haha ale miałaś fajnie :D ja musiałam chodzić do szkoły do piątku :(
    notka świetna :* ale proszę, niech te wszystkie wypadki i problemy już się skończą
    mam nadzieję, że zajrzysz do mnie i skomentujesz http://princessmia14.blogspot.com/2012/12/i-tak-jak-przyjdzie-co-do-czego-to.html

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże! A co się tam u cb stało?! Czyli jednak majowie mieli racje... nigdy nie lekceważyć przepowiedni starożytnych xD
    Uffff w końcu można odetchnąć z ulgą ;) Jak dobrze, że w końcu wszystko okay :)
    Już się boję tej zemsty co na mnie razem z Gabi szykujecie xD

    OdpowiedzUsuń