--Sophie--
Otworzyłam oczy. Zaczerpnęłam dużej ilości powietrza i skrzywiłam się piszcząc. Moja klatka piersiowa! Całą pokrywały bandaże. Zorientowałam się, że mam połamane żebra. Lekarze coś do mnie mówili, ale ich nie słyszałam. Co z Danielle? Oh czy ona żyje? Uratowałam ją? Zobaczyłam za lekarzami Harry'ego. Posłałam mu rozpaczliwe spojrzenie. Chłopak podszedł bliżej.
-Kochanie jak dobrze, że żyjesz-powiedział zmęczonym głosem. Pogładził mnie po policzku. Widziałam ból w jego oczach.
--Harry--
Nie mogłem na nią patrzeć w takim stanie. Coś mnie rozrywało w środku. Mogła tego nie przeżyć. Jest taka blada i oddycha z trudem.
-Co z Dan?-wyszeptała z trudem. Oczywiście nie myśli o sobie! Gdyby myślała nie byłoby jej tu. A możliwe, że jej ofiara pójdzie na marne. Dlaczego Dan chciała to zrobić?
-Jest w trakcie operacji-odrzekłem. Nie dodałem, że jej szanse na przeżycie są bardzo nikłe. Nie ma po co jej denerwować.
-Przepraszam, że przerywam. Udało się nam panią ocalić, ale ma pani połamane żebra i będzie pani musiała zostać w szpitalu przez dwa tygodnie. Później będzie pani już mogła chodzić i rozpocząć studia. Radę nie nadużywać mowy i nie robić głębszych wdechów. No i uważać na kroplówkę-powiedział doktor. Dziewczyna skinęła głową i zamknęła oczy.
--Liam--
Chodziłem tam i z powrotem po szpitalnym korytarzy. Zaczynałem już odchodzić od zmysłów. Moje myśli skupiały się na jednym Danielle.. Jak mogłem dopiero teraz zrozumieć jaka wspaniała jest ta dziewczyna? Jak mogłem łudzić się, że nic jej nie będzie? Jak mogłem jej to zrobić? Jestem dupkiem! Pieprzonym dupkiem! Dan.. Błagam nie umieraj! Nigdy bym sobie tego nie wybaczył i nigdy bym nie zapomniał. Prędzej bym ze sobą skończył.
-Liam to Ci nic nie da-powiedział Zayn. To jeszcze długo potrwa. jedźmy do domu.
-Ty nic nie rozumiesz-zaśmiałem się gorzko-To moja wina! Prawie zabiłem je obie!
--Sophie--
Modliłam się żeby Dan nie umarła. Dlaczego jej to grozi? Przecież zamortyzowałam uderzenie! W trzęsących się dłoniach trzymałam różaniec, który dała mi kiedyś babcia. Odmawiałam go a łzy leciały z moich oczu. Panie błagam nie daj jej umrzeć! Harry siedział obok mnie z przymkniętymi oczami. Kiedy skończyłam odmawiać modlitwę zebrałam siły.
-Co się jej stało? Dlaczego umiera?-wyszeptałam czując wielki ból przy każdym słowie.
-Jedno z jej żeber przebiło jej żołądek. Znaleźli dawcę, ale nie wiadomo czy Dan przeżyje. Ma także dużo innych obrażeń-powiedział patrząc mi w oczy z lękiem. Jakby bał się, że wpadnę w panikę. Zrozumiałam dlaczego. To moja wina! Ona umiera i to przeze mnie. Gdybym do niej przyszła wcześniej, gdybym nigdy nie poznała Liama. Gdybym trzymała się od nich wszystkich z daleka wszystko byłoby dobrze. Rurka z kroplówką zaczęła mi dziwnie ciążyć. Wyciągnęłam dłoń żeby ją odczepić. Harry złapał mnie za nią.
-Co ty wyprawiasz? Nawet o tym nie myśl! Nie waż się zabijać. Pomyślałaś o tym co by się ze mną stało bez Ciebie? Nie mógłbym dalej żyć!-powiedział mając łzy w oczach. Nadal próbowałam to zrobić, ale z mniejszym zapałem. On nic nie rozumie. Byłoby mu lepiej gdyby mnie nie było.
--Harry--
Gdy zyskałem pewność, że tego nie zrobi zawołałem pielęgniarkę. Dała jej jakiś środek nasenny . Kiedy Soph zasnęła wyszedłem z sali. Powędrowałem wzdłuż korytarza.
-Co z nią?-zapytałem Nialla
--Sophie--
Otworzyłam oczy. Musiałam zasnąć po tym czymś czym mnie raczyła pielęgniarka. Obok mnie ktoś stał i bynajmniej nie był to Harry.
-Witaj mała!-powiedział mrużąc z nienawiścią oczy. Zadrżałam. Wiedziałam, że po mnie przyjdzie-Nadal nie zmieniłaś zdania co do nas suko?
Pokręciłam przecząco głową. Powinnam być przerażona, ale czułam tylko spokój.
-Mam tu coś takiego co zakończy całą sprawę. Pokazał mi strzykawkę.
-Wiesz co to jest? Nie? To cyjanek potasu. Wystarczy, że wstrzyknę go do kroplówki i parę sekund później będzie po tobie-powiedział rozmarzonym głosem-Sprawia mi to przyjemność wiesz? Zabijanie.. Przyjemne uczucie. Jednak przy tobie jest inaczej-przerwał na chwilę-Zmusiłaś mnie do tego! Nie dajesz mi wyboru. A moglibyśmy być razem tacy szczęśliwi-dodał z wyrzutem w głosie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nadszedł dla mnie koniec. Zapłacę za to co zrobiłam Dan.
-Uśmiechasz się? Chcesz umrzeć? Nie byłbym tego taki pewien. Jest po tobie jeszcze ktoś kto dzisiaj zniknie z tego świata. To całe zamieszanie jest przez niego-wyciągnął z kieszeni spodni zdjęcie. Zimne szpony przerażenia chwyciły mnie za gardło. Nie!
----------------------------------
Na początek przepraszam was, że tyle czekaliście. Nie miałam czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział dedykuję wszystkim którzy czekali!
Czy ty mnie musisz do cholery jasnej tak straszyć?! Chcesz żebym ci tu na zawał zeszła?!
OdpowiedzUsuńNie no genialny rozdział Jak ty to robisz?
Och moja kochana siostrzyczko, lamo ninja jestem z ciebie straasznie dumna za ten rozdział! Naprawdę genialny :D
Kiedy rozmowa na gg? ;)
http://please-help-me-i-love-you.blogspot.com
http://from-hatred-to-love.blogspot.com/
No dobra teraz z tobą rozmawiam xD
UsuńNo co ty nie powiesz? xD
UsuńDalej *__* !!! Kocham tego bloga !!!!! Nicch Dan i Soph nie umierają ;**
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :* czekam na ciąg dalszy ;) wpadnij do mnie <3
OdpowiedzUsuńNieee! Niech Sophie nie umiera! Zabiję Cię, jeśli to zrobisz! Dawaj szybko next, bo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie w komentowaniu.
one-direction-wonderful-story.blogspot.com
kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com