sobota, 1 września 2012

Rozdział 12 cz. 2

---Sydney---
Sophie wciąż tańczyła z Harrym. Śmiać mi się chciało widząc minę Liama zjadającego ich spojrzeniem. Nad ranem wymknęłam się z imprezy, zostawiając tam Nialla. Chciałam pobyć chwilę sama. Dosiadłam Vervady i ruszyłyśmy powoli, stępem. Nie chciałam znów gnać na złamanie karku. Tym razem ani nikt do mnie nie strzelał ani nie czekał na mnie chłopak, który myśli, że jestem w niebezpieczeństwie.Chłodne, rześkie powietrze pieściło mi twarz. Która godzina, trzecie, czwarta? Mimo to już było prawie całkiem jasno. Jedyną oznaką wczesnej pory był jedynie brak ludzi.  Verva szła skrajem ulicy, a tylko czasem minął nas jakiś samochód, pieszych w ogóle nie widziałam. To dobrze. Nie muszę jechać lasem, gdzie może być niebezpiecznie o tej porze (nie mam ochoty znów być porwana), a mogę mieć święty spokój. Dotarcie do domu zajęło mi chyba ze trzy godziny. Na zegarze jest 6:45. Nie ma sensu już się kłaść. Dom jest pusty. Moi rodzice, którzy mieli zostać u nas tydzień lub dwa gdzieś wybyli, a Soph jeszcze nie wróciła. Poszłam do stajni i oporządziłam nie tylko moją klacz, ale również Wintera. Co mam teraz robić? Jazdy konnej mi na razie wystarczy, spać nie zamierzam, głodna nie jestem (zjadłam trochę na przyjęciu), a co mogę zrobić sama wcześnie rano? Włączyłam komputer, na którym zaległ już kurz. Ostatnio używałam go dobre kilkanaście tygodni temu. Jak potrzebowałam czegoś na szybko (np. do szkoły) używałam komórki albo tabletu. Na zwykłe granie nigdy nie miałam czasu. Zaczęłam grać w Sims 3.
Nie wiem ile czasu minęło, kiedy za oknem zobaczyłam jakiś blask, chyba reflektory samochodu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam nasz (mój i Sophie) trailer* ciągnięty przez samochód osobowy Sophie. Z tego wszystkiego nie zauważyłam jego braku. Wyszłam na zewnątrz. Z samochodu wysiedli moi rodzice.
-Jak się czujesz, Sid?- spytała mama.
A jak mam się czuć? Normalnie. Co oni kombinują? Oczywiście nie powiedziałam tego głośno. Uśmiechnęłam się i standardowo** odpowiedziałam
-Dobrze.
-Mamy coś dla ciebie- oznajmił tata z taką dumą jakby mi właśnie mówił, że sam zdobył Mont Everest.
Opuścili klapę przyczepy i zobaczyłam (co prawda zad, ale go poznałam) tamtego palominego wolkera, którego tak bardzo chciałam mieć. Uściskałam ich i zaczęłam dziękować. Zaprowadziłam konia do stajni i spytałam, skąd oni go wzięli w tak krótkim czasie.
-Kupiliśmy go od rodziców tej biednej dziewczynki. Za więcej niż koń jest wart, ale należało im się. Sprzedali go bez problemu i powiedzieli, że ma na imię Oksford, bo ich córka chciała tam studiować za 5 lat. W końcu stracili jedyne dziecko.Policja obiecała sprowadzić go statkiem do Lowestoft, a my musieliśmy tylko po niego pojechać.
-Sophie dała nam kluczyki do swojego auta- kontynuował tata- ale nie wiedziała po co nam samochód ani że bierzemy przyczepę.
Uśmiechnęłam się. Czemu tak jest, że dostaję zawsze to, czego chcę? Oczywiście nie narzekam, ale rodzice cały czas zachowywali się jakoś dziwnie. Wyglądali jakby mnie chcieli przekupić albo coś w tym rodzaju. Cóż, pożyjemy, zobaczymy, a teraz dzwonię do Soph. Nie powiem jej od razu o koniu. Niech wreszcie wróci do domu i sama go zobaczy...


*Trailer- [tu] przyczepa do przewozu koni. To zdjęcie przyczepy dziewczyn:
 ** W Anglii i Ameryce (i w ogóle w krajach anglojęzycznych) na pytanie How are you? [Jak się masz?] istnieje jedna standardowa odpowiedź: I'm fine. [dobrze/w porządku]. Zawsze się z tego śmieję, bo Polaka zapytać ,,Co u ciebie?" To zacznie narzekać: a, bo w pracy ciężko, mało płacą, a haruję za dwóch, a z żoną/mężem się kłócę, dzieci mi wchodzą na głowę itp. itd. A anglik zawsze ma się dobrze. Taki optymistyczny naród. (((-;

Nowy bohater:
Oksford- (Sid zbyt dużo o nim nie wie, więc napiszę tyle, ile się dowiedziała) Palominy (inaczej izabelowaty) ogier rasy tennessee wolking horse (in. tennessee wolker). Łagodny konik, który pomógł Sydney uciec od porywacza, tym samym ratując jej życie.

-------------------------------------
 Bardzo krótki wyszedł mi ten rozdział, wiem, ale jakoś nie miałam weny. W następnym moim rozdziale dowiecie się, co kombinowali rodzice Sydney. Chętnie bym wam coś podpowiedziała, co do przyszłej notki, ale nie mogę, bo wtedy już nie byłaby taka ciekawa. (;. Następny rozdział dodam w piątek albo w sobotę. Może uda mi się wcześniej, ale za bardzo bym na to nie liczyła. ): Cóż... Szkoła wzywa...
A ten rozdział, chociaż skromny, bardzo chciałabym zadedykować obserwatorom. Są to:  Paylina, DirectiionersForeveer, Madziulka, lumondra12 xx, Zulcia112 i Rika-chan ♥. Tysiąc krotne dzięki i oby było Was więcej. (:

4 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację ; ) Rozdział świetny i coraz więcej bohaterów (niekoniecznie ludzi x D). Oby tak dalej, już nie mogę się doczekać nexta ; )
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com- zapraszam, już jest nowy rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. http://princessmia14.blogspot.com/2012/09/ale-sam-mowies-ze-ona-czesto-sie.html tak przy okazji nowe opowiadanie u mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. I'm fine, THANKS. Każda nauczycielka nas uczy że należy dodać 'dzięki' bo brak tego traktują jako bycie niegrzecznym. Należy podziękować jeśli pytają co u Ciebie, tak samo jak gdy o coś prosimy należy dodać PLEASE głównie z czystej grzeczności.

    OdpowiedzUsuń