---20 sierpnia (kontynuacja rozdziału 14 cz. 2)---
---Sydney---
Tkwiłam
tak na łóżku pół leżąc, pół siedząc, podpierając się rękami i
wpatrywałam się w Nialla wielkimi oczami. Umieram, pomyślałam z takim
samym nastrojem jak wówczas, gdy przychodziło mi wejść po schodach na
trzecie piętro, ale teraz to nabrało sensu. Nie miałam pojęcia, co teraz
zrobiła Sophie, jak zareagowała na tą wiadomość. W tej chwili to było
nieważne. Świat zawirował mi przed oczami. Kiedy byłam mała lubiłam
kręcić się w kółko, a po dłuższej chwili takiego kręcenia położyć na
kanapie albo podłodze. Lubiłam uczucie, które następowało później.
Czułam, jakby wszystkie meble leciały na mnie, po prostu ,,świat
wirował". Teraz miałam podobnie, ale jednak było jakoś inaczej... Może
dlatego, że życie to nie zabawa, a ja mogę umrzeć. Nie straciłam
przytomności, ale nie byłam świadoma otoczenia, a to prawie to samo. Co z
tego, że wciąż (chyba) siedziałam odchylona do tyłu podpierając się
łokciami skoro widziałam tylko jedną wielką plamę.
-Sydney...
Ziemia do Sid. Hej!- Sophie potrząsnęła mną mocno. Nie wiem, czy długo
próbowała się ze mną skontaktować, ale jej głos był mocno zirytowany.-
Spójrz na mnie do licha! Nie panikuj wszystko będzie dobrze...
Nie
mówiła zbyt przekonująca, ale ważne, że ona jedna nie straciła głowy.
Jest silna. Zawsze była. Ja straciłam orientację w świecie, a Niallowi
już płynęły łzy po policzkach. W sumie zareagował na to zbyt...
przesadnie. Wyglądał jakby w tym momencie był na moim pogrzebie, a
przecież operacja to nie koniec świata. Sophie też zauważyła, że coś
jest nie tak. Uśmiechnęła się do mnie lekko i poszła w stronę
przeciwległej ściany, po drodze łapiąc go za rękę i ciągnąc ,,na
stronę".
-Co jest?- spytała zniżając głos.- Czego jeszcze się dowiedziałeś, o czym nie chcesz nam powiedzieć?
Myślała, że nie słyszę. Jednak maksymalnie wytężyłam słuch i usłyszałam jak Niall mówi przez łzy:
-Czaszka
jest pęknięta, wystarczy lekki, najlżejszy wstrząs, żeby przebiła mózg,
co zabije Sid. Dlatego trzeba operować jak najszybciej. Ale... to
bardzo ryzykowne. Ma tylko 50 % szans na przeżycie... Nawet jeśli
przeżyje to, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostanie kaleką.
-Jak duże?- Soph przełknęła ślinę.
-90%.
Załamałam
się i zaczęłam żałować, że podsłuchiwałam. Jestem dorosła, więc
osobiście mogę podpisać zgodę na operację. Mam się zgodzić, skoro może
mogę po tym być kaleką? Przecież na świecie są gorsze rzeczy niż śmierć!
---2 godziny później---
-Nie podpiszę tego- oznajmiłam lekarzowi próbującemu (bez rezultatów) wymusić na mnie zgodę na operację.
-Nie wygłupiaj się, Sid- mruknął zirytowany już tym wszystkim Niall.
Sophie z moimi rodzicami wyszli na chwilę przed szpital, żeby ochłonąć, a Niall uparł się na dotrzymanie mi towarzystwa. Znów odmówiłam podpisania zgody, a na dodatek wyprosiłam lekarza z sali (dość niegrzecznie).
-Sydney, już to przerabialiśmy- chłopak spojrzał mi w oczy.- Ceną twojego życia jest jeden podpis, jedna operacja... Więc dlaczego nie możesz się zgodzić?!
-Chcesz wiedzieć?- spytałam i szybko odparłam:- Słyszałem, co mówiłeś do Sophie. Praktycznie nie ma szansy, że wyjdę z tej operacji w pełni zdrowa.
Oczy Nialla błysnęły ze zrozumieniem. Wyglądał jakby chciał powiedzieć ,,To o to chodzi." jednak milczał. W końcu postanowił ratować sytuację:
-Kiedy chodziłem jeszcze do liceum...- zaczął.
-Niall -przerwałam-to może być ciekawe, ale co mam zrobić z wiedzą jak wyglądały twoje szkolne dni?
-Jeszcze nie skończyłem. A więc w liceum nigdy nie miałem czasu się uczyć. Nauczyciele często szli nam na rękę i dawali nam testy z odpowiedziami A, B, C i D do wyboru, ale ja zawsze byłem nieprzygotowany. Niektórzy moi koledzy się poddawali i oddawali pustą kartkę, jednak ja próbowałem jakoś z tego wybrnąć. Więc strzelałem w odpowiedzi. Liczyłem po kilka czasem od daty, czasem od ilości liter w nazwie jakiegoś koloru. Po prostu kombinowałem. I dostawałem trójki wówczas, gdy moim kolegom pozostawało zaliczyć ten test na dodatkowych zajęciach. Zrób, Sid, tak jak ja. Jestem pewien, że wygrasz, to znaczy wyzdrowiejesz...
Zostawił mnie samą, żeby przemyśleć jego słowa, ale ja byłam nieugięta. Wszystkich musiałam zdenerwować ciągłymi odmowami, ale ,,mój los moja sprawa, moje życie moja zabawa" jak to mówiła jedna dziewczyna chodząca ze mną do podstawówki. Po kolejnej godzinie przyszedł do mnie lekarz. Mówiąc, że za słabo oddycham, przyłożył mi maskę tlenową do twarzy. Nim się zorientowałam o co chodzi, było już za późno. Po prostu... zasnęłam.
---Niall---
Wyszedłem od Sydney. Miałem nadzieję, że zmieni zdanie. Niestety wystarczyło kilka minut, bym zrozumiał, że nic z tego. Wtedy Sophie rzuciła hasło, by nie pytać Sid o zgodę. W końcu można ją uśpić, a potem nie będzie miała już nic do gadania.
Z początku byłem temu przeciwny. Jaka będzie jej reakcja na operację bez pozwolenia. Jednak oboje rodziców Sydney podpisało zgodę, a ja nie miałem nic do gadania. Ale Sid wciąż nie chciała operacji, więc zrozumiałem, że musimy zrealizować plan Soph. I udało się. Niczego nieświadoma Sid pozwoliła sobie założyć maskę do narkozy i zasnęła.
Zaczęła się operacja trwało to dość długo, ale wreszcie skończyli. Nie było żadnych komplikacji. Tylko ciekawe jak dziewczyna zareaguje, gdy się dowie, co zrobiliśmy i to wbrew jej woli.
---Sydney---
Otworzyłam oczy. Wystarczyło kilka sekund, żebym wszystko zrozumiała.
Zanim kogoś zabiję, pomyślałam, zobaczę czy mam jakieś problemy.
Poruszyłam się bez problemu.
Nie miałam racji, wciąż jestem w pełni sprawna. Dam im spokój.
-A więc jedziemy do Ameryki jak stąd wyjdziesz- powiedział tata.- Pamiętasz?
Chciałam przekonać rodziców do zostania, ale widać nic z tego. Czas na realizację planu Nialla.
-Oczywiście- mruknęłam i dodałam bez entuzjazmu:- Witajcie Stany...
świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuń