wtorek, 25 września 2012

Rozdział 16 cz.1

--Sophie--
-Li gadasz od rzeczy. Za dużo alkoholu-zaśmiałam się nerwowo i próbowałam odejść.
-Doskonale wiesz że nie mogę dużo pić! Mówię to na trzeźwo. Pomyśl o tym-powiedział po czym objął dłońmi moją pupę i namiętnie pocałował mnie w usta. Wyrwałam się mu. Aż się we mnie zagotowało.
-Liam czy ciebie powaliło?! Jak śmiesz?-przydzieliłam mu siarczystego policzka. Złapałam się za rękę przerażona.-Li! Przepraszam nie powinnam była..Ale ty też nie-wydukałam zmieszana
-Nie trzymam urazy Soph. Przemyśl na spokojnie przez kilka dni całą sprawę. Kiedy będziesz wiedziała zadzwoń-odparł. Wybiegłam na salę. Wzrokiem znalazłam Lou.
-Louis odwieziesz mnie?-zapytałam błagalnie.
-Jasne siostrzyczko!-odparł-Monica wrócę jak odwiozę Soph ok?
-Jasne. Dla mnie spoko zabawię się trochę ostrzej-zażartowała dziewczyna.
-Dasz kluczyki od mojego auta Danielle? Powiedz jej że to taka mała pożyczka-powiedziałam do niej.
-Spoko idę jej poszukać. Pa Soph. Wracaj szybko Marcheweczko!-odparła i odeszła w swoją stronę.
---W aucie--
Dlaczego wszystko mi się wali na głowę?! Harry się do mnie nie odzywa, mój przyjaciel mi wyznał miłość, Sid wyjechała a mój były mnie wkurza. Po prostu tylko zamknąć się w wierzy...No ewentualnie domku na drzewie i czekać na przybycie księcia! Dlaczego życie stawia tyle problemów? Po policzku ściekła mi pojedyncza łza. Szybko ją starłam. Jednak Lou ją zauważył.
-Soph co jest?-popatrzył się na mnie ze zmartwieniem.
-Nic.. Muszę odpocząć i poukładać sobie wszystko w głowie-odparłam cicho.
-Liam ci powiedział?-odgadł
-Uhm..
-Nie przejmuj się zrozumie to że wolisz Hazzę-uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
-A ty skąd o tym wiesz?-zapytałam zdziwiona czerwieniąc się.
-To po tobie widać-zaśmiał się
---Ranek dziewięć dni później---
Leniwie zwlekłam się z łóżka. Harry wrócił tej nocy. Napisał mi wczoraj że wpadnie poważnie porozmawiać około jedenastej. Spojrzałam na zegarek. Dziewiąta trzydzieści. Pora wstać. Wzięłam półgodzinną relaksującą kąpiel. Ubrałam się i zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. Zaparzyłam wodę na herbatę i rozpoczęłam robienie omleta na śniadanie. Stałam przy blacie.
-Sophie..-usłyszałam dobrze znany mi głos. Nie to nie możliwe.. Co on tutaj robi?
-Josh! Skąd się tutaj wziąłeś? Wiesz że to włamanie? I skąd wiesz gdzie mieszkam?-powiedziałam
-Obserwowałem każdy twój ruch. Wiem co robisz, gdzie pracujesz, z kim się spotykasz i także to że jesteś wolna-podkreślił ostatni wyraz-Więc zgódź się być ze mną! Kocham cie. Nie mogę się uwolnić od ciebie. Zawładnęłaś moją  duszą. Pragnę całej ciebie!-z jego oczu biło szaleństwo.
-Nie ma mowy! Nic do ciebie nie czuję-krzyknęłam. Zbliżył się do mnie i potrząsnął mną.
-Zakochałaś się w kimś innym prawda?-zapytał. Odwróciłam głowę zaciskając usta-Odpowiedz!-wrzasnął i wymierzył mi siarczystego policzka. Poczułam wstręt do tego człowieka
-Tak-odparłam siląc się na spokój. Popchnął mnie na blat. Uderzyłam w niego z całej siły. Chłopak wyciągnął zza pasa wielki nóż kuchenny. Patrzyłam się na niego przerażona. To wariat! Niebezpieczny! Próbowałam wstać i uciec. Moja próba zdała się na nic. Znowu zderzył mnie z blatem. Zaśmiał się
-Zaraz poczujesz to co ja kiedy złamałaś mi serce-powiedział. Zbliżył się do mnie unosząc wysoko nóż. Straszny ból wstrząsnął mną całą. Świat przez chwilę zawirował. Ponowne pchnięcie. Wrzasnęłam.  Złapałam się za brzuch. Fala bólu rozlewała się po moim ciele. Czułam pod palcami wypływający z niego szybko płyn. Spojrzałam na dłonie. Przymknęłam oczy. Krew, wszędzie krew.
-Sama jesteś sobie winna. Jeśli nie będziesz ze mną to nie będziesz też z nikim innym!-podniósł wysoko rękę z nożem chcąc zadać śmiertelny cios. Wszystko mi się zamazało. Czułam się coraz słabsza. Rób swoje! Szybka śmierć jest sto razy lepsza niż powolne konanie od pierwszych ciosów. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i  krzyk napastnika. Osunęłam się na  ziemię. Poczułam że ktoś mnie obejmuje.
-Trzymaj się Soph! Karetka już jedzie-usłyszałam TEN głos. Nie mogę w to uwierzyć.
-Królewicz przybył-szepnęłam. Przez chwilę odzyskałam ostrość widzenia. Przyglądał się mi płaczący Harry.  Nie chcę żeby cierpiał. Otarłam jego policzki.
-Co? Chyba majaczysz. Wytrzymaj-załamał mu się głos-Kocham cię-powiedział te słowa, które tak bardzo chciałam usłyszeć z jego ust. Poczułam rozlewającą się po moim ciele falę szczęścia. Pocałował mnie. Tak o tym marzyłam. Oddałam pocałunek na tyle ile miałam siły. Jednak po chwili zamazało mi wzroki i poczułam że spadam w ciemność. Ona cała mnie pochłaniała. Przynajmniej jeśli zginę to z uśmiechem na ustach.
-Sophie!-usłyszałam przez mgłę załamany krzyk Harry'ego
-------------------------
Tam tam tam tam :P Wyszło nie do końca tak jak chciałam ale myślę że jest ok.
Czy chcecie żeby Soph się już nie obudziła? Piszcie w komentarzach :)

Do następnego :*




3 komentarze:

  1. Ma się obudzić bo jak nie to... to wiem gdzie mieszkasz! Ha ha ha! Żartuje! Alena serio ma się obudzić -,- ! W końcu Harry wyznał jej miłość! Tak na to czekałam! Aaaaaa! Jupi!Al jestem podjarana! NAdal serce wali mi jak oszalałe! Aaaaa!
    CZOŁZEN!

    OdpowiedzUsuń
  2. takk , ja tez sie ciesze , ze wyznal milosc ; )
    ma sie obudzic , musza byc razem ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, Sophie, obudź się! Masz dla kogo żyć! Jak ją zabijesz, to Cię dorwę i będę Ci robić tortury ; DD Nareszcie Harry powiedział, że ją kocha. Jaram się ; ]
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń