---Sydney---
Zaskakujące, jak szybko rodzice zdecydowali się na wylot do Stanów. Dwa lata prosiłam ich o nowy komputer i 10 o własnego konia. Ale gdy zgodziłam się z nimi polecieć, już następnego dnia pojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałam się z przyjaciółmi i wylecieliśmy. Zaynowi, który miał być w Nowym Jorku na wymianie, udało się zamówić bilety na ten sam lot. To głównie z nim siedziałam w samolocie. Mieliśmy czas, żeby się lepiej poznać. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim. I tak przyjemnie minęło te kilka godzin. Z całego zespołu to Zayna lubiłam najmniej, ale gdy już się poznaliśmy, bardzo mi się spodobał. Chociaż nie dorównuje ani mojemu Niallowi, ani Harry'emu. Rozstaliśmy się na lotnisku, ale wcześniej wymieniliśmy się swoimi nr-ami telefonów.
Rodzice byli cali w skowronkach. Zaprowadzili mnie do pięknej, wielkiej willi, przy której dom Sophie to zabaweczka.
Ale to mnie nie interesowało...
-Tutaj mieszkałem z twoją mamą- zaszczebiotał ojciec.- Ten dom nie jest tylko naszą własnością, oprócz nas mieszkają w nim jeszcze trzy rodziny, ale to nie to samo co domek w Londynie. Nie wiem dlaczego chcesz tam mieszkać.
-Tam zostawiłam przyjaciół!- warknęłam.
-Przyjaciele, przyjaciele- prychnęła matka lekceważąco.- Dziś są jutro ich nie ma, a tutaj znajdziesz sobie nowych.
Oboje odeszli zostawiając mnie samą. Rzuciłam się do tyłu na soczyście zieloną trawę i leżałam na niej na plecach chwilę. Potem usiadłam i, grzebiąc gałązką w ziemi, rozejrzałam się dookoła.
Nie ma nawet basenu, pomyślałam wspominając chwile spędzone z Sophie w naszym wielkim, podgrzewanym basenie.
Upał był nie do zniesienia. Pod koniec sierpnia temperatura w Ameryce dochodziła niemal do 40 kresek, czyli prawie dwa razy więcej niż w Anglii.
Ja nie mogę tak żyć!, wrzało we mnie, gdy zdejmowałam z siebie spodnie, zostając w samej bieliźnie.
Nigdzie nie było żadnych ludzi ani zwierząt. Zobaczyłam bezdomnego psa, który przyglądał mi się ciekawie. Miałam do niego podejść albo wziąć coś do jedzenia dla niego, ale w tej chwili lokaj (przynajmniej wyglądał na lokaja) przepędził go.
-Panienko- oznajmił lokaj- rodzice wołają panienkę na obiad.
Nie miałam zamiaru się stąd ruszyć, ale mężczyzna nie zamierzał mnie zostawić.
-Powiedz im, że zaraz przyjdę- powiedziałam, żeby się go pozbyć.
Gdy odszedł, położyłam się na trawie.
Boże, zabij mnie, pomyślałam. Jednak zrozumiałam, że (przynajmniej przez jakiś czas) muszę tu żyć.
---Niall---
Samolot zniknął nam z oczu, a ja już poczułem, że tęsknię za Sid. Dopiero omal jej nie straciłem, teraz musieliśmy się rozstać. Sophie po kryjomu przecierała oczy. Chłopaki z zespołu (byliśmy wszyscy oprócz Zayna, który oczywiście też poleciał i Harry'ego, będącego po za Londynem) wyglądali na smutnych. Jedynie Liam uśmiechał się pod nosem. Myśli kretyn, że tego nie zauważyłem?! Phi! Oczywiście, że widziałem. To jak zaleca się do Sophie też zauważyłem. Co się z nami stało? Kiedyś byliśmy najlepszymi kumplami, a teraz? Miłość naprawdę potrafi wszystko pogmatwać.
---8 września---
---Sydney---
Jeszcze od tego roku nie poszłam na studia*. Okazało się, że było już za późno na składanie papierów. Ale rodzice nie zamierzali pozwolić mi siedzieć cały rok bezczynnie. Co dzień chodziłam na praktyki do ich ,,firmy". A potem spotykałam się z Zaynem.
Tego pamiętnego dnia siedziałam właśnie z Malikiem i rozmawialiśmy, jednocześnie słuchając radia. Właśnie umilkliśmy na chwilę, bo leciała piosenka ,,One thing". Gdy piosenka dobiegła końca, sięgnęłam, by wyłączyć radio. Wtedy usłyszałam zapowiedź wiadomości.
~W Londynie w swojej willi została napadnięta nastoletnia dziewczyna Sophie C. Uratował ją jej chłopak Harry S. Dziewczyna żyje, ale jej stan jest tragiczny. Nie doszły morderca jest wciąż na wolności. Szczegóły w faktach za godzinę.
Poczułam się sparaliżowana.
***
Wbiegłam do domu razem z Zaynem i opowiedziałam tacie (tylko na niego się natknęłam), aby pozwolił mi jechać do Sophie.
-Nie- powiedział lodowatym tonem.- Ona bez ciebie przeżyje, a nawet jeśli nie, to co cię to obchodzi? Masz tu zostać i tyle.
-Nienawidzę cię!!!- krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Chłopak biegł za mną.
-Czyli musimy zostać?- chciał się upewnić.
-Oczywiście... że nie- uniosłam brew.- Jedziemy.
* wiem, że rok akademicki zaczyna się inaczej niż rok szkolny w gimnazjum, ale ja i Sophie na potrzeby bloga zmieniamy niektóre fakty.
---------------------------------
A więc tak. Mam do Was, kochani, kilka spraw, chyba trzy, ale zaraz policzymy. A więc tak:
1}Po pierwsze i najważniejsze wybaczcie mi brak komentarzy na Waszych blogach. Szczególnie przepraszam Marry Styles, Zulcię112 i GirlsLoveOneDirection. Naszego bloga (w tym moje notki) komentujecie regularnie, a ja na Waszych blogach już chyba ze trzy tygodnie nie byłam i nie komentowałam. Nic mnie nie usprawiedliwia, ale chcę tylko powiedzieć, że ostatnio nie wchodziłam na kompa, a jak wchodziłam, to tylko, żeby napisać nową notkę. Mam nadzieję, że wystarczającym wynagrodzeniem będzie zadedykowanie Wam tej notki (oraz wszystkim, którzy podawali nam link do swojego bloga, na które nie wchodziłam).
2} Dziękuję za komentarze i czytanie tych naszych ,,bazgrołek". (;
3}Jeśli chcecie mieć jakikolwiek wpływ na dalszą akcję to proszę Was o głosowanie w mojej nowej ankiecie (otwartej do 30 października). Specjalnie dałam możliwość udzielenia kilku odpowiedzi, ponieważ są w niej różne możliwości. Jednak wolałabym, żebyście nie udzielali więcej niż 4 odpowiedzi i żeby one sobie nie zaprzeczały (tak jak np. piąta i szósta odpowiedź).
Hmm. Czyli jednak to są trzy sprawy. Dziękuję, że doszliście aż tutaj w czytaniu, a ja biorę się za komentowanie (punkt pierwszy).
See you. *-: